poniedziałek, 28 listopada 2011

Bernard - piękna okładka książki

Mówi się, że książki nie ocenia się po okładce, więc może i piwa nie powinno się oceniać po butelce? Może powinno się wystawiać notę tylko za walory smakowe, a nie za magię, jaką to piwo wokół siebie roztacza? Ale czy właśnie to nie ten czar jest w owym trunku najpiękniejszy?

Ktoś zapytał się mnie ostatnio w jaki sposób tworzę posty do Jasnego Pełnego. Niestety, ale z braku czasu jestem zmuszony rozbijać ten proces na dwie części. W jeden dzień tworzę początkowy opis, starając się za wszelką cenę sprawić, żebyście nie musieli używać rolek na swoich myszach. Inny dzień jest natomiast moim małym, prywatnym, piwnym świętem, w którym otwieram butelkę/puszkę i delektuję się smakiem jej zawartości, przelewając równocześnie moje przemyślenia na wirtualny papier.

Dzisiaj jest dzień "suchy" (tzn. nie do końca, bo za oknem czeka na mnie Okocim Mocny - swoją drogą możliwość chłodzenia piwa za oknem to chyba jeden z nielicznych pozytywów późnej jesieni). Przede mną natomiast stoi piwo, które od samego wyjęcia z szafki emanowało niezwykłą aurą. Biorąc krachlę do ręki i czując pod palcami unikatowe tłoczenia, od razu postanowiłem wskoczyć do internetu, żeby dowiedzieć się o tym browarku nieco więcej. Wszak nie każde piwo kusi mnie tak bardzo, że już nie mogę się doczekać dnia "drugiego", w którym będę miał trochę więcej czasu, żeby się z nim bliżej zapoznać. W tym całym opisie zapomniałem o jednej, bardzo ważnej rzeczy... Bernard! To nazwa dzisiejszego bohatera!

Zaraz po wejściu na stronę internetową producenta przypomniał mi się Samuel Adams, którego miałem okazję spożyć w sierpniu. Dbałość o każdy element witryny, pokazuje z jaką pasją i szczegółowością producent podszedł do tematu stworzenia piwa. Wierzę, że dla niego to nie tylko sposób na zarobienie pieniędzy, ale również coś, w czym odnajduje na co dzień przyjemność. Ja z równą przyjemnością oddałem się wycieczce po tej stronie.

Okazuje się, że mój dzisiejszy bohater, to tylko jeden z wielu (a dokładnie 11) piwek, produkowanych przez ten browar. Każde z nich ma listę nagród, jakie zdobyło przez ostatnie 10 lat. U Bernarda Jantarowego znalazłem aż 15 wyróżnień, a w tym złoty medal na Piwnych Mistrzostwach Świata w 2007 roku, srebrny na międzynarodowym konkursie w Australii w 2008 i srebro i brąz dla najlepszego piwa Czech w 2008 i 2009 roku. To tym bardziej wzmogło mój apetyt!

Producent Bernarda odpowiada na swojej stronie internetowej, czym jego piwko różni się od pozostałych. Okazuje się, że wszystkie składniki, potrzebne do jego wyprodukowania czyli słód (od 2000 roku mają własną słodownię), chmiel, woda, a nawet drożdże pochodzą z Czech. Może to jest normalne na rynku piwnym, ale jakoś nigdy nie spotkałem się z tym, żeby któryś polski browar szczycił się z pochodzenia własnych składników.
Na koniec wróciłem jeszcze raz na listę wszystkich medali listę wszystkich medali browaru Bernard - naprawdę aż trudno uwierzyć, że z bankrutującego browaru w ciągu 20 lat udało się stworzyć coś, co było w stanie tak namieszać na rynku złocistego napoju. Szkoda, że żeby się o tym przekonać na własnym języku, muszę poczekać na kolejną okazję. Ale mam nadzieję, że będzie warto!


Fakty:

  • 4.7% woltażu, brak informacji o ekstrakcie (zarówno na butelce, jak i na stronie internetowej)
  • Pół-ciemne, niepasteryzowane
  • Cena: 0.69 eurocentów

    Z zewnątrz:

    Biorąc do ręki butelkę Bernarda, od razu można poczuć, że ma się do czynienia z produktem wyjątkowym, nad którym się naprawdę zastanowiono. Krachla z logiem na kapslu, ładny, jednolity kolor etykiety, krawatka z zaprezentowanymi medalo-podobnymi tworami i przede wszystkim tłoczenia w butelce. Z jednej strony logo browaru i nazwa piwka, z drugiej logo i "ANNO 1597". Jak się okazuje (dopiero przy powtórnym researchu) okazało się, że jest to data założenia browaru Humpolec na Czechach. Strasznie szkoda, że Bernard na butelce w kilku różnych miejscach używa właśnie tej daty, a ze strony internetowej można wynieść wrażenie, że historia tego piwa zaczęła się 20 lat temu (kiedy bankrutujący browar został wykupiony przez obecnych właścicieli). Wydaje mi się, że niezłym pomysłem byłoby stworzenie jakiegoś osobnego działu, traktującego o na pewno bogatej, bo przecież ponad 400-letniej historii browaru. To na co od razu zwróciłem uwagę, to symetria tej butelki. Nie wiem czy to przypadek, czy zamierzony zabieg, ale w końcu doczekałem się piwa, które kapsel, krawatkę i główną etykietę ma w jednej linii! Co ciekawe - skład piwka na tylnej etykiecie znajduje się w dwóch miejscach. Raz jako "Složení", a raz jako "Vyrobeny z:". Tak jak pisałem wcześniej - wszystkie etykiety są utrzymane w kolorystyce samego piwa.


    Od środka:

    Piwko zaraz po uchyleniu ceramicznego kapsla bardzo mocno "fuknęło" - aż się trochę przestraszyłem, że albo dostanę czymś w łeb, albo browarek jest zepsuty. Na szczęście nic takiego się nie stało. Szybciutko powąchałem otwartą butelkę - przyjemny, piwny zapach, który jednak umocnił się po przelaniu do szklanki. Operacja ta przyniosła również inne zaskoczenie - chyba nie do końca spodziewałem się, że ten Bernard będzie ciemny. A może i się spodziewałem, ale jakoś mi to z głowy wyleciało. Wróćmy jednak do koloru - dawno nie widziałem tak ładnej barwy piwa - ciemnozłoty, klarowny, zburzony gdzieniegdzie leniwie uciekającym bąbelkiem gazu. To wszystko zwieńczone szarawo-brunatną, naturalną pianą. Nie mogłem się dłużej oprzeć i musiałem zakosztować tego bursztynowego trunku. Choć łyk był bardzo szybki, to czułem jakby trwał dobrą minutę - najpierw nie działo się nic specjalnego, poza wypełniającym całe usta chłodem, który jednak szybko ustąpił smakowi delikatnej, szlachetnej goryczki, która z kolei zmieniła się w posmak karmelu. Całość nie zniknęła błyskawicznie z ust, ale pozostawiła przyjemny, długotrwały posmak, zachęcający do kolejnych łyków. Fantastycznie!

    Podsumowanie:

    Po weekendowych imprezach andrzejkowych spodziewałem się, że na piwo nie będę mógł spojrzeć przez najbliższy tydzień. Bernard jednak niby z ukrycia, ale cały czas patrzył na mnie kuszącym wzrokiem, usadawiając się gdzieś z tyłu mojej głowy i regularnie powtarzając mi, żebym w końcu się za niego wziął. Tak też dzisiaj zrobiłem i muszę przyznać, że absolutnie nie żałuję. Wielokrotnie podkreślałem, że nie jestem fanem ciemnych piw, ale chyba najwyższy czas skorygować to zdanie i napisać, że JESTEM fanem NIEKTÓRYCH ciemnych piw - tych, które nie powstają tylko po to, żeby napchać kieszenie właścicielom browaru, ale po to żeby dać radość osobom, które będą miały okazję po nie sięgnąć. Dla mnie Bernard Jantarovy Ležiak okazał się strzałem w dziewiątkę, ale dodając do jego smaku fantastyczną butelkę i stronę internetową mam przyjemność ogłosić, że od dzisiaj na moim blogu jest ciemne piwo z maksymalną notą i moją bezcenną rekomendacją!

  • 1 komentarz:

    1. https://docs.google.com/file/d/0ByODy_Zdo_Ukcmt1UWpaT1BlVFU/edit?pli=1
      Bernard Jantarowy zmienił etykietę, natomiast piwo nadal zacne

      OdpowiedzUsuń