Na tym blogu pojawiły się już piwka z różnych krajów. Były ukraińskie, rosyjskie, kilka polskich. Ba! Był nawet browarek z Libanu! W dzisiejszym odcinku programu "Marian pije piwo w gwiazdach" spoglądniemy nieco bardziej na zachód, a dokładniej do Bostonu! Stamtąd właśnie Jarek przywiózł mi butelkę Samuela Adamsa!
Tradycyjnie już, zanim zacząłem degustować piwko, zrobiłem mały research, żeby wydobyć dla Was kilka ciekawostek. Problem pojawił się, kiedy wszedłem na stronę producenta. Przeogromna ilość informacji, jakie się tam znajdują, począwszy od historii browaru, poprzez rodzaje kufli, a kończąc na wyszukiwarce idealnych przekąsek do różnych rodzajów złotego trunku, sprawiły, że ciężko mi było zdecydować na czym się skupić. Trochę na przekór, postanowiłem tym razem nie pisać o wielkościach kadzi browarniczych, ani o tym, czym interesują się pracownicy browaru (chociaż nawet takie informacje znajdziecie na ich stronie!). Zacząłem się zastanawiać skąd wzięła się nazwa piwa. Kim był Samuel Adams?
Samuel Adams to urodzony w 1722 roku w Bostonie amerykański polityk, pisarz, politolog i browarnik (jak się za chwilę okaże, to miano zostało mu nadane błędnie). Jest określany jako jeden z założycieli Stanów Zjednoczonych, po tym jak był sygnatariuszem Deklaracji Niepodległości. Pomimo zdobyciu tytułu magistra w 1743 roku, kompletnie nie wiodło mu się w interesach, do tego stopnia, że postanowił zostać politykiem :). Ojciec Samuela postanowił podarować mu wtedy 1000 funtów szterlingów, żeby syn rozpoczął własną działalność gospodarczą. Sam jednak po raz kolejny wykazał się brakiem biznesowego zmysłu - połowę kwoty pożyczył koledze (i nigdy nie otrzymał jej z powrotem), drugą połowę roztrwonił. Po tym wydarzeniu, ojciec Adamsa stwierdził, że syn będzie pomagał mu w rodzinnej słodowni. Stąd właśnie jest czasem mylnie nazywany browarnikiem. Na całą historyczną (i mocno rozbudowaną) część jego życia, zapraszam Was na odpowiednią stronę Wikipedii. Ja dodam jeszcze tylko tyle, że po śmierci, jego imię i nazwisko zostało dopuszczone do nazewnictwa zarówno produktów/firm komercyjnych, jak i non-profit. Stąd właśnie bostoński browar wziął nazwę swoją i swojego piwka.
Po takim ciekawym (prawda? :P) wstępie mogę z czystym sumieniem przejść do tego, co tygrysy i piwosze (chociaż o te pierwsze nie jestem pewien) lubią najbardziej - do naszego dzisiejszego bohatera!
Fakty:
Z zewnątrz:
Mój Samuel Adams jest rozlany do 360 mililitrowej, brązowej butelki. Po obu jej stronach znajduje się wytłoczenie "Sam Adams". Całość utrzymana jest w przyjemnej dla oka, niebieskio-czerwonej szacie graficznej. Idąc od góry - kapsel jest prosty, aczkolwiek wyjątkowy. Od zewnętrznej strony ma tylko nazwę piwa, ale od środka pod gumką, znajdziemy informację o wygranym międzynarodowym konkursie w Helsinkach w 2005 roku. Ciekawe jest to, że ta informacja jest okraszona numerem #74. Czy to oznacza, że można kolekcjonować kapsle z różnymi napisami? Świetny pomysł!!!Na górnej, niewielkiej etykiecie znajduje się kawałek tekstu o składzie piwka, oraz ciąg znaków: "IA MA VT ME CT NY OR HI 5c DEP. MI 10c DEP. (w ramce) CA CRV OK+". Udało mi się to rozszyfrować :) Początek oznacza kaucję za butelki w różnych stanach. OK+, jak doczytałem oznacza, że w Oklahomie to piwko (z racji tego, że jest mocniejsze niż 3.2%) jest dostępne tylko w specjalnych monopolowych sklepach, natomiast CA CRV mówi nam, że w Kaliforni zapłacimy kaucję w zależności od wielkości butelki i dostaniemy ją z powrotem po oddaniu butelki w centrum recyklingu (mamy na to jakieś polskie słowo?).
Na dolnej, głównej etykiecie znajdziemy datę ważności, adres producenta i informację o tym, że kobiety w ciąży, oraz osoby prowadzące pojazdy, nie powinny spożywać alkoholu. Nie ma ani słowa o woltażu piwka. Czy ktoś wie dlaczego?
Od środka:
Piwko po otwarciu ma mocno chmielowy zapach, który utrzymuje się również po przelaniu go do szklanki. Piana nie jest biała, a lekko przyciemniona (chyba) karmelem. Po około 2 minutach pozostał po niej tylko osad. Browarek ma ciemny, bursztynowy odcień i nie jest bardzo przesycony dwutlenkiem węgla. Po samym wyglądzie byłem w stanie już co nieco powiedzieć, jak Samuel Adams Boston Lager może smakować.Nie pomyliłem się - w smaku jest mocno gorzki (ale to dobrze, bo takie lubię!), ale jest w nim też coś ciężkiego, czego nie potrafię wyjaśnić. Wydaje mi się, że jakbym ich wypił więcej, to mógłbym na następny dzień mieć niezły ból głowy, większy niż po tej samej ilości polskich browarków. Jak by się dobrze wczuć w smak, to poza goryczką poczujemy też nutkę owoców cytrusowych, jak cytryna, czy może nawet grejpfrut.
Podsumowanie:
Na koniec jeszcze raz serdecznie zapraszam na stronę producenta. Znajdziecie tam tak wiele różnych informacji, że nie sposób byłoby je tutaj wszystkie zmieścić.Samuel Adams Boston Lager jest piwem o szerokim spektrum smaku. W zasadzie każdy łyk smakuje nieco inaczej. Jak mówi producent, jest to za sprawą wykorzystania słodu z jęczmienia dwurzędowego (cokolwiek by to nie było), oraz specjalnego szlachetnego bawarskiego chmielu. Prezes browaru Jim Koch dołożył wszelkich starań, aby odratować gatunek chmielu Hallertau Mittelfueh, który był już prawie na wymarciu. To właśnie za jego sprawą, piwko ma cytrusowo-ziołowo-sosnowy smak. Ja wyczułem co prawda tylko cytrusy, ale cieszę się, że trafiłem chociaż z jednym :)
Piwko zasługuje na 7 kufelków, ale za stronę internetową, z której bije pasja i genialny (o ile się nie mylę co do konceptu) pomysł z kapslem dostaje całą 8! To tyle na dzisiaj ode mnie.
Specjalnie dla Państwa Mariusz Max Piwerko - Boston, Massachusetts!
P.S. Jarku - Bardzo dziękuję Ci za możliwość spróbowania mojego pierwszego hAmerykańskiego browarka!
Odjalbym kufelek za mala butelke :)
OdpowiedzUsuńWłasnie kupiłem i delektuję się 12-pakiem Samuela Adamsa, jakaś świąteczna edycja, 6 różnych rodzajów piwa, po 2 sztuki z każdego, od ciemnych, białych po lagera...
OdpowiedzUsuń