Dla wszystkich, narzekających na to, że ostatnio mój blog opisuje więcej piw zagranicznych niż rodzimych (taki urok wakacji :) ), śpieszę z ratunkiem! Kolejny poniedziałek, kolejne piwo z browaru Lwówek! Dzisiaj na tapecie, Ratuszowy odpowiednik Lwówka Książęcego.
Tym razem dostałem go w prezencie od Agatki i Larga - przesympatycznej pary, którą serdecznie pozdrawiam i bardzo dziękuję za piwko, które w Krakowie (chyba) nie jest łatwo dostępne.
O historii browaru i samego piwka pisałem nieco obszerniej przy okazji poprzedniego wpisu. Tutaj zostaje mi jedynie dodać to, że Lwówek Ratuszowy jest produkowany od kwietnia tego roku (2011) i z racji zawartości alkoholu (6.2%) uchodzi za piwo mocne. Przejdźmy do samego piwka!
6.2% alkoholu, 13.8% ekstraktu
Kolejne po Lwówku Książęcym piwo "nieutrwalone" - więcej o tym terminie możecie przeczytać w poprzednim wpisie.
Chociaż nie potrafię do końca tego uzasadnić, to jednak Lwówek Książęcy smakował mi bardziej niż ten Ratuszowy, stąd "tylko" 9 kufelków!
P.S. Agatko i Largo - jeszcze raz dziękuję za prezent!
Tym razem dostałem go w prezencie od Agatki i Larga - przesympatycznej pary, którą serdecznie pozdrawiam i bardzo dziękuję za piwko, które w Krakowie (chyba) nie jest łatwo dostępne.
O historii browaru i samego piwka pisałem nieco obszerniej przy okazji poprzedniego wpisu. Tutaj zostaje mi jedynie dodać to, że Lwówek Ratuszowy jest produkowany od kwietnia tego roku (2011) i z racji zawartości alkoholu (6.2%) uchodzi za piwo mocne. Przejdźmy do samego piwka!
Fakty:
Z zewnątrz:
Piwko, które otrzymałem za bardzo nie odbiega w wyglądzie od Lwówka Książęcego. Jedyną różnicą jest zmiana dominującego na butelce koloru szaty graficznej z zielonego na czerwony. Treść etykiety, kapsel i butelka pozostały niezmienione (co jest absolutnie logiczne).Od środka:
Ten egzemplarz Lwówka, w porównaniu do swojego "Książęcego" odpowiednika, nie powitał mnie takim radosnym i donośnym sykiem przy otwarciu. Podobnie po przelaniu do szklanki, można zaobserwować nieco mniejsze nasycenie dwutlenkiem węgla, chociaż bąbelki będą radośnie podrygiwać aż do opróżnienia całego kufelka. Piana dość szybko przeradza się w cieniutki osad. To co na pewno zwraca uwagę to naturalna mętność piwa (mam nadzieję, że udało mi się to uchwycić na kolejnym zdjęciu). Ratuszowy jest nieco mocniejszy od Książęcego - czuć to nieznacznie w smaku, ale na tyle delikatnie, że będzie smakował zarówno osobom, które lubię tradycyjne 4% pilsnerki, jak i nieco mocniejsze wersje.Podsumowanie:
Jeszcze mi się nie zdarzyła sytuacja, w której mógłbym powiedzieć, że spróbowałem wszystkie piwa z danego browaru. Browar w Lwówku jednak produkuje "tylko" dwa gatunki złocistego napoju - Lwówka Książęcego i Lwówka Ratuszowego. "Tylko" wziąłem w cudzysłów dlatego, że mała ilość produkowanych gatunków piwa nie jest w tym przypadku wadą. Biorąc do ust łyk któregoś z tych piwek ma się poczucie wyjątkowości - tak jakby to co pijemy zostało wyprodukowane specjalnie dla nas, na przekór wszystkim "utartym", koncernowym smakom. Chyba tutaj właśnie tkwi tajemnica Lwówka Ratuszowego. Smak jest równie zagadkowy, co u poprzednika - ciężko wskazać dominującą nutę. Wydaje mi się, że dzięki temu ma on szansę smakować tak wielu osobom - każda z nich może go smakować na swój unikatowy, indywidualny sposób.Chociaż nie potrafię do końca tego uzasadnić, to jednak Lwówek Książęcy smakował mi bardziej niż ten Ratuszowy, stąd "tylko" 9 kufelków!
P.S. Agatko i Largo - jeszcze raz dziękuję za prezent!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz