Nie ukrywam, że nasz dzisiejszy bohater, czyli Spiżowe Jasne Pełne, już przed otwarciem butelki dobrze rokuje. Miałem okazję być we Wrocławiu w maju i zawitać do restauracji Spiż, położonej w sercu miasta. Może "zawitać do restauracji" to za dużo powiedziane, bo gdy już udało mi się odstać swoje w kolejce po piwko i wziąłem jego pierwszy łyk, wszystkie inne potrzeby zeszły na drugi plan. Szczególnie jedzeniowa, która szybko została zastąpiona przez przemiłą panią, lejącą prześlicznie mętny, złoty trunek - otóż okazuje się, że do każdego zakupionego browarka dostaniemy pajdę chleba z (podobno) domowym smalcem! Domowość produktów tłuszczowych nie jest na szczęście tematyką tego bloga, więc pozostawię to indywidualnym rozważaniom, ale przyznać muszę, że pomysł świetny! Smalczyk nie jest najgorszy (chociaż to nie to co u mamy) i do pierwszych kilku piwek pasuje idealnie! Potem niestety okazuje się, że zaczyna prowadzić wojnę z piwem o żołądkową supremację :)
Tak oto prezentuje się wspomniane Spiżowe na wrocławskim Rynku
Ale do rzeczy!
Pierwszy minibrowar w Polsce został otwarty 27 czerwca 1992 roku. Nazwa Spiżu pochodzi od nazwiska założyciela i pomysłodawcy - pana Bogdana Spiża. On właśnie stwierdził, że w podziemiach wrocławskiego ratusza znajdzie się miejsce nie tylko na restaurację, ale również na minibrowar, pub piwny i sklepik z piwnymi upominkami. Ciekawostką jest to, że goście restauracji, mogą na własne oczy podziwiać proces warzenia Spiżowego.
W 2005 roku otwarto nową "filię" w Katowicach. Styl nowego minibrowaru zdecydowanie różni się od pierwowzoru - w przeciwieństwie do wrocławskiego, zabytkowego klimatu, na Śląsku rządzi nowoczesność i młodzieżowość.
Na szczęście receptury się nie zmieniają. Piwo nadal adresowane jest do "wielbicieli piwa świeżego, żywego, niepasteryzowanego, niefiltrowanego - "spiżowego"". Mam nadzieję się o tym niedługo przekonać.
Tym czasem przejdźmy do opisu samego piwka!
Spiżowe w "wyjściowym" wdzianku.
Fakty:
Z zewnątrz:
Tak jak napisałem wyżej - piwko jest zamknięte w litrową butelkę, zwieńczoną kapslem ceramicznym. Nie wiem skąd to się bierze, ale ostatnio znajduję coraz więcej piw zamykanych właśnie w ten sposób. Na kapslu znajdziemy malutkie logo browaru, gatunek piwa, oraz informację o woltażu. Przednia etykieta wygląda dość ubogo - znowu znajdziemy tu logo, rysunek ratusza, adres browaru i skład. W tym wszystkim brakuje jednej rzeczy - daty ważności. Niby na górnej etykietce znajdziemy sakramentalny napis: "Należy spożyć przed:", ale zaraz pod nim jest tylko puste miejsce. Strasznie szkoda, że pan Bogdan nie pokusił się o nadanie swoim piwkom jeszcze bardziej domowego akcentu (tak jak to jest w Ustrońskim) i data ważności nie jest wypisana ręcznie. Jedynym ratunkiem jest pani sprzedająca w sklepiku, która mówi, że piwa mają 2 tygodnie ważności. Niestety, informacji o tym kiedy dana butelka została uwarzona też nie znajdziemy. Bardzo mi się to nie podoba. Minus.Od środka:
Otwieram fikuśne zamknięcie butelki i w sumie nic się nie wydarzyło. Z butelki nie uniósł się żaden zapach, piwko się nie spieniło, ale to nic - pamiętam, że we Wrocławiu z tą pianką też było różnie. Po przelaniu piwka do kufla, zaczęło wyglądać pięknie. Naturalnie mętny, złocisty kolor z malutkimi drobinkami chmielu i drożdży. Nie spotkamy tego w żadnym koncernowym, po tysiąckroć przefiltrowanym piwie. Ktoś powie, że w piwie nic nie powinno pływać. Według mnie właśnie ta mętność i te farfocelki potwierdzają domowość i naturalność produkowanego piwa. I nawet pianka się pojawiła - biała, na grubość centymetra. Długo ze mną nie została, ale został po niej chociaż osad na powierzchni.Przejdźmy do smaku. Muszę przyznać, że troszeczkę się rozczarowałem. Pamiętając niesamowity, jedyny w swoim rodzaju smak lanego Spiżowego, oczekiwałem czegoś podobnego po jego butelkowej wersji. Nie wiem z czego to wynika, ale mój browarek smakuje dość wodniście. Jeśli chodzi o goryczkę, to jest tu prawie niewyczuwalna (zarówno w butelce, jak i w wersji lanej), ale nie uważam tego absolutnie za wadę. Każde piwo, pochodzące z minibrowaru ma swoją duszę, swój smak, który ciężko określić kilkoma cechami.
Podsumowanie:
W Spiżowym butelkowym brakuje mi tego "czegoś" co było tak wyczuwalne podczas siedzenia pod parasolem w ogródku. Browarek (cały czas podkreślam, że mówię tylko o wersji butelkowej) z piwa wyjątkowego, charakternego i innego niż wszystkie, zbliżył się w stronę piwa z CK Browaru. Co prawda będzie się wyróżniać wśród piw na sklepowych półkach, ale najbardziej wyszukanych gustów może nie zachwycić. Mimo to uważam, że minibrowar w podziemiach wrocławskiego ratusza jest miejscem obowiązkowym dla każdego, komu smak piwa nie jest obojętny.Jeśli chodzi o ocenę, to średnia z piwa, które piłem w maju i dzisiejszego wynosi 9 kufelków. Dodatkowo Spiżowe Jasne dostaje moją bezcenną (:D) rekomendację. Odwiedźcie pana Bogdana podczas najbliższej wizyty we Wrocławiu, zobaczcie jak warzy się tam piwko, usiądźcie w gwarnym, ale miłym ogródku i zagryzając kromką ze smalcem, spróbujcie piwa innego niż wszystkie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz