poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Dobre bo Ustrońskie!

W życiu każdego piwosza przychodzą chwile, kiedy znudzony jednolitym, „płaskim” smakiem piw z dużych browarów, decyduje się sięgnąć po jakiś browarek z „górnej półki”. Zazwyczaj wybór pada na jedno z piw zagranicznych i tu zaczyna się problem. Otóż kiedy robimy zakupy w super, czy hipermarkecie, to zazwyczaj wybieramy szlagierowy, eksportowy produkt, jednej z większych korporacji danego kraju, bo innych w tym sklepie po prostu nie ma. Najłatwiej w ten sposób o zawód, bo zazwyczaj okaże się, że to piwo niewiele różni się od naszych rodzimych odpowiedników. Może na przekór temu wszystkiemu „browar”, w którym produkuje się naszego dzisiejszego bohatera nazywa się Górna Półka Club. Zastanawiacie się pewnie, gdzie to się znajduje? Niech odpowiedzią będzie nazwa piwa – Ustrońskie.


Fakty:

  • 12.1% ekstraktu, 5.1% alkoholu
  • wyprodukowane na specjalne zamówienie Górnej Półki w Ustroniu
  • niepasteryzowane
  • cena – dość wysoka, bo porównywalna z piwkami w krakowskich lokalach

    Ustrońskie postaram się opisać z perspektywy około półtora miesiąca temu, kiedy nie byłem jeszcze gościem Górnej Półki, a butelkę ichniejszego piwa dostałem od mojego Przyjaciela z Ustronia. Opowiedział mi on również całą historię powstania tego trunku, łącznie z tym, że zarówno to, jak i wszystkie inne piwa sprzedawane w lokalu są wytwarzane według oryginalnej receptury, wymyślonej przez właściciela Górnej Półki – Pana Marka. Jak tylko to usłyszałem – natychmiast zaświeciły mi się oczy. Może to jest ten smak? Inny niż wszystkie? Zobaczymy…

    Z zewnątrz:

    „W malowniczej dolinie, u podnóża Równicy i Czantorii, leży Ustroń – spokojne uzdrowisko z tradycjami kurortu austro-węgierskiego. Jego mieszkańcy szczególnie upodobali sobie dobry smak – a Piwo Ustrońskie jest tej pasji najlepszym potwierdzeniem.”


    Na szczególną uwagę zasługuje sposób zapakowanie butelki. Otóż, kiedy Pan Marek usłyszał od mojego Przyjaciela, że piwko ma być prezentem dla piwosza, zapakował je w specjalny firmowy papier i dołączył do niego ulotkę z reklamą lokalu. Co tu dużo mówić – genialne! Już przed otwarciem browarka poczułem się wyjątkowy.

    Butelka Ustrońskiego jest bardzo prosta, smukła w kształcie, zwieńczona złotym kapslem bez żadnych nadruków. Z jednej strony wygląda to faktycznie na prosty zestaw, ale z drugiej podkreśla „domowość” tego produktu, bo jeśli kiedyś miałbym sam warzyć piwo, to myślę, że właśnie w takie butelki bym je zamykał. Etykieta z przodu mówi o tym, co najważniejsze – nazwa, producent i to, że piwko jest niepasteryzowane. Za to duży plus. Ciekawym dodatkiem jest umieszczenie obecnego roku na przedniej etykiecie. Zastanawiam się, czy wynika to z tego, że Ustrońskie zaczęto produkować w 2011, czy etykieta zmienia swój wygląd co rok. Z tyłu przeczytamy, że piwko zostało wyprodukowane w ostrawskim browarze na wyłączne zlecenie Górnej Półki. Na etykiecie zaskakują dwie rzeczy, to że butelka jest zwrotna (chociaż nie wiem czy można ją oddawać tylko w lokalu), oraz ręcznie (tak mi się wydaje) wpisana data przydatności do spożycia.


    Od środka:
    Zaraz po otwarciu Ustrońskiego, dość duża ilość gazu zaczęła się unosić do góry, ale nic nie ulało się z butelki (która nota bene była wypełniona prawie pod sam kapsel). Szybko przelałem piwko do kufla i muszę przyznać, że wyglądało to imponująco. Piękny bursztynowy kolor, biała gęsta piana, która utrzymywała się przez dobrą chwilę. Jej resztki były widoczne aż do ostatniego łyku. Z butelki zapach był prawie niewyczuwalny, ale po przelaniu do kufla stał się bardzo chmielowy. O unoszących się bąbelkach, nasyceniu koloru i nucie zapachowej mógłbym jeszcze dużo pisać, ale zanim się nad tym dobrze zastanowiłem wziąłem pierwszy łyk. Smak Ustrońskiego to coś, co ciężko opisać słowami. Jest pyszny, wyborny, znakomity. Wyraźna goryczka idealnie współgra z orzeźwiającym charakterem piwa. Po każdym łyku w ustach zostaje przyjemne uczucie. Jedyne do czego można by się przyczepić to odrobinę metaliczny posmak, obecny zarówno w piwie butelkowym, jak i lanym. Nie wiem skąd coś takiego, ale mam nadzieję, że któryś z bardziej zaawansowanych piwoszy, po przeczytaniu tego wpisu odpowie mi na to pytanie.

    Podsumowanie:

    Wydaje mi się, że najlepszą recenzją Ustrońskiego może być to, że zaraz po otwarciu zostało mi tylko pół kufla piwka. Każdy z mojej rodzinki chciał spróbować chociaż łyk nowego wynalazku. Może i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie ich opinie. Mama stwierdziła, że jest „bardzo delikatne”, tata, że ma „pełny, piwny smak”, brat, że czuć „wyraźną goryczkę”. Niby skrajne opinie, ale może takie właśnie jest Ustrońskie – każdy znajdzie w nim coś pozytywnego dla siebie. Ja najbardziej przychylam się do opinii brata – przyjemnie gorzkie.

    Według mnie Ustrońskie to prawdziwy „must-have” dla każdego, kto lubi smak piwa. Jeżeli kiedykolwiek będziecie przejeżdżać przez Ustroń, zajrzyjcie do Górnej Półki i na własnym języku przekonacie się o czym piszę.
    Z czystym sumieniem mogę wystawić Ustrońskiemu najwyższą notę i moją bezcenną :) rekomendację!


  • Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz