W ostatnim poście opisałem nieco historię browaru, więc dzisiaj poświęcę się bardziej temu, co nas najbardziej interesuje - piwerkom!
Spiżowe jest warzone według tradycyjnych, ponad 500-letnich receptur. Jak możemy przeczytać na stronie internetowej, produkowane jest przez piwowara, a nie informatyka :). Pan Bogdan (właściciel browaru) dołożył starań, aby produkcja nie odbywała się przy użyciu modnej ostatnio we wszystkich koncerniakach metody komputerowej. Wszystkie gatunki warzonych tam browarków (Jasne Pełne, Pszeniczne, Mocne, Karmelowe, Ciemne i dzisiejsze - Miodowe) nie podlegają procesom pasteryzacji i filtrowania. Z tego wynika ich mętny kolor i krótka (dwutygodniowa) data ważności. Wszystkich, którzy mają ochotę przeczytać o pozostałych, nieraz mocno szokujących faktach, związanych z tymi piwkami, zapraszam na stronę Spiżowego do działu Piwo.
Tymczasem przejdźmy do naszego dzisiejszego bohatera!
Fakty:
Z zewnątrz:
Miodowe, które do mnie przyjechało zostało rozlane do plastikowej butelki o pojemności 0.9 litra. Całość wygląda na bardzo niedopasowany twór. Etykieta jest identyczna, jak na Spiżowym Jasnym. Podobnie jak poprzednio, brakuje na niej informacji o dacie ważności, ale to nie wszystko - na etykiecie nie znajdziemy również nic o woltażu (żeby móc Wam o tym napisać, musiałem poszperać za tym na stronie internetowej Spiżu), ani nawet dokładnej nazwy piwa! Gdybym nie wiedział jakie piwko zostało kupione, dowiedziałbym się o tym dopiero po przelaniu go do kufla. Całość jest zamknięta nakrętką z logiem browaru Jabłonowo. Nie mam zielonego pojęcia skąd takie rozwiązanie i czy wrocławski browar ma jakieś powiązanie z Jabłonowem, ale moim zdaniem pan Bogdan powinien trochę bardziej popracować nad wyglądem etykiety i butelek. Jak dla mnie, za wygląd zewnętrzny duży minus.Od środka:
Odkręcanie butelki przyniosło głośny syk - dźwięk, którego kompletnie nie było przy poprzedniku. Od razu można było wyczuć miodowy aromat. Ciekawe ile w tym faktycznie naturalnego miodu, a ile aromatu. Szkoda, że takiej informacji nie znajdziemy na etykiecie... Po przelaniu piwka do kufla, pojawia się gęsta, biało-kremowa piana. W przeciwieństwie do Jasnego, została przez dłuższy czas i tak naprawdę nigdy nie zniknęła, a co najwyżej z dwóch centymetrów zmniejszyła się do cienkiej, ale pokrywającej całą powierzchnię piwa warstwy. Miodowe jest bardzo mocno nagazowane i podobnie jak u poprzednika, ma złocisty, mętny, "niefiltrowany" kolor.Piwko ma miodowy posmak, chociaż spodziewałem się czegoś więcej. Zapach, który na szczęście do samego końca nie wywietrzał, nie ma dużego przełożenia na smak. Tradycyjnie już, nie znajdziemy tutaj goryczki.
Moje ulubione piwko wrocławskiego browaru i wszystkich browarów świata :) Wersja "na wynos" do mnie nie przemawia - zarówno wizualnie, jak i cenowo, a co się okazuje, za Twoim wpisem, również smakowo. Polecam wypić w browarze oglądając stary wystrój wnętrza lokalu. Miodzio, doslownie i w przenośni :)
OdpowiedzUsuń