Delson, któremu serdecznie dziękuję za możliwość spróbowania tego czeskiego piwka, tak oto pisze o Zlatopramenie:
Piwo Zlatopramen - z języka czeskiego "złote źródło". Nazwa pochodzi od mosteckiego lagera (Most - miasto w północno-zachodnich Czechach, lager - piwo, które cechuje użycie drożdży dolnej fermentacji oraz niskiej temperatury leżakowania) Goldquell.
Złoty napój produkowany jest przez kompanię Drinks Union z siedzibą w Ústí nad Labem, której to tradycja sięga XVII wieku. Browar ten istnieje od 1867 roku. Trunek od 1900 roku eksportowany jest do wielu krajów europejskich (w tym Polski) a także poza Europę.
Mam nadzieję, że tyle Ci wystarczy.
Zarówno Delson jak i ja, bardzo chcielibyśmy móc napisać Wam coś więcej o tym piwku - jego historię, coś o browarze, może jakieś ciekawostki z nim związane, ale niestety producent nie stanął na wysokości zadania. Nie dość, że jego strona internetowa jest potwornie chaotyczna, to w dodatku nietłumaczalna na język angielski. Toż to już nawet browary rosyjskie i libańskie robią tłumaczenia dla obcokrajowców. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że "złote źródło" jest robione przez Heinekena, a mimo to się nie postarali. Za to bardzo duży minus...
Fakty:
Z zewnątrz:
Zlatopramen jest podawany w miłej dla oka, zielonej butelce (stąd ostrzeżenie z tyłu, aby chronić przed mrozem i promieniami słonecznymi), zwieńczonej kremowym, estetycznym kapselkiem z nazwą piwka. Cała górna i 3/4 tylnej etykiety jest zasmarowane informacjami o konkursie. Szkoda, że nie zdecydowali się na nieco mniejszą informację, albo np. na fragment odklejanej etykiety...Może w tym miejscu warto poruszyć ciekawy skład tego piwa:
Ostatnie dwa składniki są dla mnie dość dziwne, ale zastanawiam się, czy jeżeli by pić dużo tego piwa, to miałoby się mniejsze zakwasy? Przecież właśnie kwas mlekowy wytwarza się w mięśniach przy intensywnym wysiłku... Może warto by to sprawdzić? :)
Od środka:
Ani zaraz po otwarciu butelki, ani po przelaniu do kufla nie poczujemy żadnego zapachu. Niestety również piana, choć biała i gęsta, nie zostanie z nami na długo. Samo piwko, z początku mocno zgazowane, jak na dobre "źródło" przystało, szybko wycisza swoją powierzchnię i nie puszcza już tak ochoczo bąbelków.Smak? Raczej średniawy - podobny do wielu polskich piw. Od rodzimych gatunków odróżnia go jedynie to, że po każdym łyku na wargach pozostaje charakteryczna dla ukraińskich, albo rosyjskich piw goryczka. Na szczęście do samego końca, nie ma w nim nic takiego, co by odrzucało. Pije się przyjemnie, nawet ostatnie wygazowane łyki.
Podsumowanie:
"Złote źródło" jest typowym średniakiem - da się go bez problemu wypić, ale nie zachwyca. Jak ktoś szuka piwka, którego smak zapamięta na długo, to polecam również czeskiego Budweisera (którego już niedługo opiszę). Zlatopramen nadaje się do posiedzenia przy meczu, albo przy filmie i wypicia kilku sztuk na miły wieczór. Niestety, ale wyżej niż szósteczki to ode mnie nie dostanie...Delsonku - olbrzymie podziękowania za prezent. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe dość niskiej oceny? :)
Za tego "Piotra" z pewnością Ci się kiedyś oberwie :P
OdpowiedzUsuń