wtorek, 18 września 2012

[DEGUSTACJA] Mikkeler Single Hop (i nie tylko!)

Strefa Piwa po raz kolejny ugościła krakowskich piwoszy w swoich wyjątkowo nieskromnych (biorąc pod uwagę ilość i jakość wszelkiej maści piw) progach. Dzięki Tomkowi Rogaczewskiemu z 4 stron piwa miałem tym razem okazję wziąć udział w degustacji, owianych świetną sławą, piw Mikkelera, a mówiąc dokładniej Single Hopów i muszę przyznać, że chyba to była jedna z najbardziej pouczających (i najsmaczniejszych! :D) degustacji do tej pory. Każdemu, komu świat piwa jest choć trochę bliski, zapewne serce zabiło teraz nieco mocniej, ale pozwólcie, że po kolei i pomału wytłumaczę "o co cho".

Co to jest ten Mikkeler?
A ten Single Hop? Skakanka jakaś?
Jak przebiegała degustacja?

Co to jest ten Mikkeler?

Mikkeler to nazwa "browaru", który ku ogólnemu zaskoczeniu, nie ma ani dalekich korzeni, ani tradycyjnej receptury, ani również nie bazuje na niezmiennych od kilku wieków składnikach. Cała przygoda zaczęła się 6 lat temu(!), w 2006 roku kiedy to Mikkel Borg Bjergsø (w dalszej części historii będzie nazywany po prostu Mikkelem) oraz Kristian Klarup Keller (po prostu Keller) założyli swój "browar".

Gdybyśmy cofnęli się jeszcze kilka lat wstecz, a dokładnie do roku 2000, to w naszej opowieści poznalibyśmy Mikkela, duńskiego studenta dzielnie zgłębiającego wiedzę, żeby kiedyś móc stanąć pod szkolną tablicą. Jego "studenckie myślenie" niczym nie różniło się jednak od naszego polskiego - piwo miało sponiewierać, tanio i szybko, niekoniecznie wysublimowanie smakować. Wszystko uległo zmianie, kiedy dostał pracę w lokalnej kawiarni, dzięki czemu mógł zasmakować w mniej ordynarnych trunkach. Później, kiedy już pracował już jako nauczyciel bardzo rozsądnie wymyślił, że jeżeli zacznie sam warzyć piwo - to zaoszczędzi kupę kasy, a przy okazji miałby szansę wygrać konkurs na degustację z zamkniętymi oczami w pobliskiej knajpie.

Niewiele później, wraz z Kellerem, przyjacielem z dzieciństwa zakupili kilka książek o warzeniu złotego trunku i w zaciszu domowej kuchni uwarzyli swoje pierwsze piwo. Brøckhouse IPA została uznana za najlepsze piwo w okolicznym lokalu. I to chyba rozpędziło "maszynę" na dobre. Kolejne browarki, tworzone już według własnych receptur zaczynały zdobywać medale na piwnych festiwalach w Danii, więc to był chyba najlepszy czas żeby wyjść do ludzi z większą produkcją. Do kuchennych eksperymentów Mikkel i Keller dołożyli warzenie piw w mikrobrowarze Ørbæk. Największy sukces parze przyjaciół przyniosło ‘Beer Geek Breakfast’ - powstałe przez dodanie kawy parzonej po francusku do owsianego stouta. Dzięki niemu w 2008 roku podpisali umowę z Shelton Brothers, amerykańską firmą, dystrybuującą piwa. Zwiększenie zapotrzebowania wymusiło zmianę browaru, w którym warzono Beer Geek Breakfast - przyjaciele przenieśli się do Gourmet Bryggeriet. Na początku 2007 roku Keller zarzucił temat piw, chcąc zostać dziennikarzem w magazynie muzycznym Soundvenue. Mikkel został sam...

... i na pewno nie wpłynęło to negatywnie na rozwój "browaru". Dzisiaj Mikkeler eksportuje swoje piwa do 40 krajów na całym świecie, udziela licznych wykładów i to on niejako dyktuje smaki, do których inne browary próbują równać. Trochę to wszystko brzmi niewiarygodnie biorąc tak krótką historię duńskiego "browaru".

Wprawne oko zauważyło, że chyba ani razu nie napisałem "browar" bez cudzysłowia. Dlaczego? Otóż (i to może być dla Was kolejna niespodzianka) - ekipa z Mikkelem na czele nie posiada własnego browaru, ale warzy swoje piwa w najlepszych mikrobrowarach z całego świata - z belgijskim de Proef Brouwerij na czele. Stąd jego przydomek "gypsy brewer". W 2010 postanowił jednak nieco się osiedlić i w centrum Kopenhagi otwarł bar, serwujący piwa własne piwa, na równi z najlepszymi warkami z innych mikrobrowarów.

A ten Single Hop? Skakanka jakaś?

Już śpieszę z tłumaczeniem. Pozwólcie, że oprę się jednak na zdjęciu:


Single Hop to seria piw Mikkelera, z których każde jest warzone przy użyciu innej odmiany chmielu. Na celu ma to uświadomienie piwoszom, jak wiele od tego chmielu zależy i jak każda z odmian pachnie i smakuje. Przyznacie, że inicjatywa wyjątkowo ciekawa, prawda? Co więcej - każde piwo było chmielone tą samą odmianą i tą samą ilością kilkukrotnie (dla goryczki, aromatu, smaku i już po procesie fermentacji). Miało to na celu jeszcze dokładniejsze podkreślenie różnic pomiędzy poszczególnymi szyszkami. Żeby jeszcze bardziej uniezależnić smak piwa od innych czynników - wszystkie Single Hopy były warzone w tym samym tygodniu, z takich samych słodów, drożdży i w dokładnie takich samych temperaturach. No i w tym samym browarze, rzecz jasna. Rezultat? Zaskakujący! Muszę przyznać, że przed tą degustacją nigdy bym nie powiedział, że dwa piwa, różniące się jedynie gatunkiem chmielu mogą być tak DIAMETRALNIE różne. Piw w tej serii powstało 18, a te które dane nam było zakosztować w Strefie Piwa zobaczycie (i może o co poniektórych nawet coś przeczytacie) poniżej.

Jak przebiegała degustacja?

Na początek kilka Single Hopów, a także innych, bardziej "mieszanych" Mikkelerów sfotografowanych już w zaciszu domowym. Z tego miejsca chciałem bardzo jeszcze raz podziękować Tomkowi - tym razem za użyczenie mi butelek do zdjęcia etykiet.


Nietypowo zacznę od kontretykiety butelki, bo w każdym przypadku jest taka sama. Przeczytamy tak, w którym browarze Mikkeler powstał, kto go stamtąd zaimportował, oraz, jak już kiedyś udało mi się to zinwestygować, ile za tą butelkę dostaniemy kaucji w poszczególnych stanach Ameryki.


Przednie etykiety w zasadzie też się między sobą bardzo nie różnią (i wydaje mi się to strasznie fajnym i dobrym posunięciem). Jedyna różnica to kolorystyka, nazwa chmielu, z którego uwarzono dany egzemplarz oraz IBU, jakie powinno zawierać. Na przedniej etykiecie znajdziemy również zwyczajową informację o tym, komu piwo może zaszkodzić, jego gatunek i zawartość alkoholu.


No to lecimy! Postaram się o każdym z piwek powiedzieć chociaż kilka słów, bazując na moich spisanych wtedy notatkach.

CASCADE

Zapach jest trochę podobny do Pintowego Ataku Chmielu - znajdziemy tutaj mocne aromaty żywiczne, sosnowe i świerkowe. Z owoców po nosie bije trochę czerwona porzeczka. Mocno narzucająca się goryczka (ale bardzo przyjemna!) o wartości 38 IBU pozostaje na długo na języku.
ZAPACH: 7
SMAK: 8
OGÓLNIE: 8


MAGNUM

Magnum to niemiecki chmiel, bardzo popularny w Polsce. Mikkeler z niego uwarzony sięga aż 94 IBU! Nic więc dziwnego, że w smaku dominuje bardzo mocna goryczka - pojawia się bardzo szybko po wzięciu łyku, ale równocześnie bardzo szybko zanika, nie zalegając w naszych ustach. Przez to również zapach jest słabo wyczuwalny. Znalazłem w nim jednak lekkie nuty kiwi. Piwko jest minimalnie kwaskowate i działa ściągająco na język. Generalnie bardzo lubię gorzkie piwa, więc i to musiało mi przypaść do gustu!
ZAPACH: 6
SMAK: 8
OGÓLNIE: 8


TETNAGER

Zapach jest zdecydowanie zdominowany przez kwiaty! Człowiek czuje się, jakby hasał po wiosennej łące. Pomimo, że IBU ma takie samo jak Cascade, to tutaj goryczki prawie nie wyczujemy. Pojawiła się tylko na samym początku piwka i bardzo szybko zanikła. Po nosie delikatnie smyrały mnie aromaty mocniejszych alkoholi.
ZAPACH: 8
SMAK: 6
OGÓLNIE: 6


CLUSTER

Cluster w zapachu połączył bardzo wiele różnych gałęzi - z jednej strony pachniał żywicznie, podobnie do Cascade'a. Z drugiej jednak dało się tam wyczuć zapach skóry. Z owoców najbardziej przebijało się mango, albo jakiś totalny mix sałatkowy. Podobnoż pachniało również liśćmi pomidora jednak mój nos tego nie zarejestrował. Pomimo 66 IBU - goryczka prawie niewyczuwalna.
ZAPACH: 6
SMAK: 6
OGÓLNIE: 6


CENTENNIAL

56 IBU, pachnące żywicą, mandarynkami, grejpfrutem, malinami, vibovitem i słodkościami. Piwo o takim bogactwie aromatów zasługuje na wysoką notę :)
ZAPACH: 8
SMAK: 9
OGÓLNIE: 8.5


PALISADE

To jedno z piw o największym bogactwie smaków i aromatów, jakie mogłem spróbować tamtego wieczoru. Mango, melon, karmel, mięta, winogrona i rodzinki to tylko niektóre owoce (i roślina :D), które udało nam się wyczuć. W smaku po chwili pojawia się goryczka - słaba, acz zalegająca. Nie dominuje i nie wybija się jak na to IBU (którego jest tam 47). Piwo jest również słodkawe, ale nie wynika to ze słodu. Da się również wyczuć delikatny alkohol.
ZAPACH: 7
SMAK: 7.5
OGÓLNIE: 8


TOMAHAWK

Kolejne piwo, zapachowo przypominające chmiel Cascade. Tutaj jednak najpierw wyczujemy idący od razu w nos lekki kwasek. W smaku mocno zalegająca, wręcz agresywna goryczka, jak z yerba mate, trochę ziół i popiołu z dodatkiem czarnych porzeczek :). W moich notatkach pod tym piwem widnieje tajemnicze: "TODO: Zjeść żywicę!" [EDIT]: Już wiem dlaczego! Za karę, że nie umiałem odróżnić zapachu świerka od sosny :) :D
ZAPACH: 9.5
SMAK: 8
OGÓLNIE: 8


SIMCOE

Pomimo, że piwo nie zostało uwarzone przez Mikkelera, to jednak dobrze podpada pod tematykę Single Hopów. Pierwsze opinie, które dało się usłyszeć na sali po skosztowaniu tego 9% piwa to "to ma kopać, a nie smakować" i "poza alkoholem nic nie ma". To chyba najwierniej odzwierciedla smak i aromat tego piwa. Czuć bardzo mocny alkohol, zagłuszający bardzo delikatne zapachy ananasów, pomarańczy i mandarynek. Pojawiają się również mało przyjemne zapachy proszku do prania i apteki...

Z Single Hopów to byłoby na tyle. Każdy z nas został następnie poproszony o stworzenie rankingu chmieli, które najbardziej przypadły mu do gustu. O dziwo większość była zgodna. Moi faworyci to:

1. MAGNUM
2. CASCADE
3. CENTENNIAL lub TOMAHAWK



Na tym jednak wieczór się nie zakończył. Skoro byliśmy przy temacie Mikkelerów, sięgnęliśmy jeszcze po inne egzemplarze (już niekoniecznie warzone z pojedynczej odmiany chmielu):

K:RLEK

Piwo k:rlek o bardzo dziwnie dla mnie (i myślę, że nie tylko dla mnie) brzmiącej nazwie okazało się rasową IPĄ z całą masą owoców w aromacie. Najbardziej waleczne i wybijające okazały się porzeczki, winogrona i żywica, ale była tu taka masa wszystkiego, tyle różnych cytrusów, że chyba nigdy nie byłbym w stanie ich wszystkich nazwać... Na minus tego piwa mogą jedynie działać obecne również aromaty siarki i kisielu.
ZAPACH: 7.5
SMAK: 8.5


10

10 to chyba jedyna butelka tamtego wieczoru, która miała na sobie krawatkę. Była ona jednak na tyle prosta (po prostu kawałek tęczowego papieru), że podarowałem ją sobie tutaj. Główny chmiel użyty do uwarzenia 10 to EKG - East Kent Goldings. Chociaż w zapachu i smaku piwo jest bardzo podobne do poprzednika, to jednak bardziej wyczuwalna staje się goryczka i owocowość. 10 okazała się wyjątkowo pijalna i prawie jednogłośnie została stwierdzona jednym z najlepszych zdegustowanych Mikkelerów.

HOP BURN

Hop Burn był ostatnim Mikkelerem skosztowanym tamtego wieczoru. Ostatnim i najmocniejszym, bo jego zawartość alkoholu to aż 10%. Szokującym okazał się jednak fakt, że słodki smak piwa idealnie balansuje jego moc. Nie dało się wyczuć w zasadzie żadnych fuzzli. W zapachu dominowała czekolada, śliwki, rodzynki i figi - ot takie bakaliowe! Ocena pewnie byłaby wyższa, gdyby nie fakt, że w środku butelki pływały jakieś mało zachęcające "cosie".
ZAPACH: 9
SMAK: 6
OGÓLNIE: 7.5



To by było na tyle, moi drodzy! Mam nadzieję, że za bardzo Was nie wynudziłem i będziecie jeszcze kiedyś mieli ochotę poczytać recenzję z kolejnych degustacji. Na samym końcu chciałbym jeszcze podziękować: Tomkowi za determinację do organizowania kolejnych spotkań i fantastyczne egzemplarze piw do spróbowania, Michałowi Mielczarkowi - również za świetne piwa, tym bardziej, że znalazły się na moim prywatnym podium (Magnum i Tomahawk) i Strefie Piwa za gościnne progi!

1 komentarz:

  1. Szkoda, że nie udało Wam się skosztować Simcoe w wersji od Mikkellera.
    Uważam to piwo za najlepsze jakie mi było dane pić do tej pory -> http://alterbeer.blogspot.com/2011/12/mikkeller-hop-series-simcoe.html

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń