poniedziałek, 2 lipca 2012

Bernard černý ležák - i o ciemnych lagerach słów kilka!

Bernard černý ležák to po jego Jantarovým "bracie" drugie piwo z czeskiego browaru, które mam przyjemność kosztować. Jest to równocześnie jeden z pierwszych i nielicznych ciemnych lagerów na Jasnym Pełnym, więc może warto by było na chwilę zastanowić się, czym ów gatunek się charakteryzuje?
Może się to nie wydawać takie oczywiste, ale jasne lagery, z racji trudności związanych z ich produkcją, nie były bardzo popularne aż do drugiej połowy 19 wieku! Większość lagerów produkowanych do lat czterdziestych tegoż wieku miała kolor ciemny. W zależności od regionu, w który produkuje się ten gatunek piwa, może on przybierać różne nazwy. Czesi rozróżnią go na tmavý lager (tmavý = ciemny), a jeżeli piwko będzie miało naprawdę czarny kolor, nazwą go po prostu lagerem černým (tak jak nasz dzisiejszy bohater). Niemcy takie piwerko nazwą dunkelem, dopplebockiem, lub schwarzbierami. Austriacy na ciemnego lagera powiedzą, że jest to lager typu wiedeństkiego. Dark lagery różnią się w kolorze od bursztynu do ciemnego brązu. Woltażowo - od 4.5% do 6%.


Fakty:

  • 5.1% alkoholu, 13% ekstraktu
  • Rodzaj: europejski ciemny lager (Euro Dark Lager)
  • Producent: czeski browar Bernard
  • Piwo niepasteryzowane, niefiltrowane

Z zewnątrz:

Bardzo wiele cech wyglądu zewnętrznego jest identycznych z opisywanym już przeze mnie Jantarovým ležákiem. Identyczny jest kapsel, krawatka, tłoczenia na butelce i w końcu fakt, że butelka jest krachlą. Na głównej etykiecie znajdziemy jedno z wielu wcieleń Stanislava Bernarda - założyciela browaru - tym razem w wersji diabolicznej. Na tylnej, czarnej jak smoła, etykiecie złotymi literami wyryto między innymi to, że černý ležák jest wyprodukowany z własnego słodu BERNARD. Właśnie temu piwerko ma zawdzięczać swój karmelowy i gorzki smak (a dziwne, bo myślałem że goryczka zależy tylko od chmielu?). Podobnie jak w opisanym poprzedniku, tutaj także skład znajdziemy zapisany dwukrotnie. Niestety w obu rubrykach pojawia się chmielowy ekstrakt...


Od środka:

Otwarciu czarnego Bernarda towarzyszy niewyraźny syk, który po przelaniu do kufelka zamienia się w gęstą, acz nietrwałą, brązowawo-szarą pianę. W zapachu dominuje delikatna czarna kawa i palony karmel (ale nie taki słodki, ino raczej intensywno-gorzki, bez dodatku cukru). Pora powiedzieć kilka słów o smaku tego ciemnobrązowego stouta. Pierwszy łyk okazał się bardzo gorzki, jednak to uczucie z każdym kolejnym łykiem się zmniejszało. Z czasem dało się wyczuć coś co przypisałbym do kwaśnych, suszonych jabłek, delikatnie przypalonych nad piecem. Ten aromat był wyczuwalny do samego końca, lekko przemieszując się z coraz słabszą, zanikającą goryczką i karmelowym posmakiem.

Podsumowanie:

Zasiadając do tego Bernarda po wyjątkowo obiecującymBernardowskim Jantarowym Leżaku, miałem wyjątkowo wysokie wymagania, które niestety nie do końca zostały spełnione. Spodziewałem się chyba czegoś bardziej gorzkiego i nieco mocniejszego w smaku. W dodatku, trochę zaczęły mnie irytować te kwaśne posmaki. Biorąc jednak pod uwagę, że jest to już któryś Bernard, który próbuję i wszystkie pozostałe były bardzo dobre, zrzucam to na karb rozregulowanego smaku po ostatnim rajdzie, albo chwilowej niedyspozycji kubków smakowych. Bernard to marka, której na pewno należy dać drugą szansę i jak tylko będę miał okazję, zasiądę do niego ponownie. Na dzisiaj - dając duży kredyt zaufania (szczególnie biorąc pod uwagę szereg zdobytych złotych medali (łącznie z pierwszym miejscem na World Beer Awards w 2011), wstrzymam się od oceny - wrócę tu z następną butelką i wtedy wydam swój werdykt.


1 komentarz:

  1. Właśnie popijam sobie Bernarda i z ciekawością poczytuję art porównując spostrzeżenia. Sam również pewnie coś skrobnę u siebie.
    http://lawkasmakoszy.blog.interia.pl/
    zapraszam

    OdpowiedzUsuń