niedziela, 18 marca 2012

Tatra Grzaniec - od Sumerów do przeziębienia

No i stało się - dopadło mnie pierwsze w tym roku przeziębienie... ( mojego pracodawcę pragnę zapewnić, że post powstawał jakieś 2 miesiące temu :) Teraz jestem już okazem zdrowia i nie zamierzam przynieść żadnego wirusa do biura!) A już miałem nadzieję, że jakoś w tym roku dociągnę do wiosny, bez tradycyjnego roztopowego choróbska. No cóż - nie będę się rozwodził nad moim stanem zdrowia, bo trza by pewnie było do tego celu powołać do życia kolejnego bloga. Próbując podejść do sprawy optymistycznie, uznałem że to może być dobry moment na lekarstwo znane od wieków - grzane piwo! Z racji wrodzonego lenistwa postanowiłem, że zamiast robić to piwo samemu, spróbuję nowy produkt Grupy Żywiec - Tatrę Grzaniec!

UWAGA: Każdy kto ma ochotę spróbować tejże Taterki musi się spieszyć - w sklepach będzie dostępna tylko do końca marca 2012 roku!

Zanim o samym piwku, to szybka garstka newsów:

1) Lech wprowadza na rynek lodówkomaty! Każdy kto w tej chwili pomyślał o maszynkach, które same chłodzą piwo do optymalnej temperatury jest w podobnym błędzie jak ja. Chodzi o zwykłe kartoniki, o wymiarach które z łatwością zmieszczą się do lodówki. Opakowanie takie, "którego jeden z boków w łatwy sposób można rozerwać, zawiera osiem puszek o pojemności 330 ml". Jakież to niesamowite i innowacyjne! Heloł!

2) Niejaki Peter Damerow z Instytutu Maxa Plancka w Niemczech odtworzył pradawną recepturę na piwo, które było ważone wśród cywilizacji Sumerów. Fakt, iż lud ów żył 4 tysiące lat przed naszą erą, czyni te piwa zdecydowanymi przodownikami, jeśli chodzi o tradycyjność i wieloletniość receptury :). Niestety, z powodu bardzo niewielkiej ilości informacji, ciężko jest nawet określić, czy mezopotamskie piwo w ogóle posiadało alkohol, oraz co było jego głównym składnikiem...

Jak się powinno przyrządzić idealne grzane piwo? Mi najbardziej do gustu przypada przepis studencki (ze względu na swoją prostotę), ale chętnie poznam Wasze sposoby na przyrządzenie najlepszego grzanego lekarstwa. Nie wahajcie się umieścić ich w komentarzach!


Składniki:
  • Jajko (w sumie to samo żółtko)
  • Piwo (jasne, zwykłe piwo, dobrze by było żeby nie było najtańsze)
  • Przyprawy (cynamon, goździki)
  • Cukier (około 4 łyżeczek)

    Robi się koło 15 minut. Wlewamy piwo do garnka, wsypujemy cynamon i goździki (w zależności od smaku i potrzeb, ewentualnie przyprawę do grzańca). Stawiamy garnek na ogniu i podgrzewamy z rzadka mieszając.

    UWAGA! Piwo nie może się zagotować (alkohol wyparuje, a tego przecież nie chcemy :)).

    W międzyczasie wbijamy żółtko do kubka czy garnuszka, dosypujemy cukier i ucieramy na kogel-mogel. Gdy piwo się podgrzeje (mniej więcej jak będzie się chciało zacząć gotować) wlewamy je do kufla. Dobrze jest wyciągnąć wcześniej goździki (strasznie później denerwują). Następnie powoli mieszając (tak, żeby nie zaczęło uciekać) wlewamy kogel-mogel.

    Najlepiej pić przed snem w łóżku.



    Tak patrząc na ten przepis i składniki, to nie chce mi się trochę wierzyć, że moja Taterka będzie smakować podobnie jak powyższe grzane piwo (pomimo, że to przecież wersja studencka!), no ale nie oceniajmy książki po okładce, ino dajmy jej szansę!


    Fakty:

  • Piwko w limitowanej edycji, dostępnej od 11.2011 do 3.2012
  • Sugerowana cena detaliczna: 2.95 zł
  • 5.8% alkoholu, 16% ekstraktu (chociaż nie podano tego na butelce)

    Z zewnątrz:

    Chyba dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że etykieta Tatry Grzaniec bardzo przypomina etykiety pozostałych piwek z tej serii. Różnicą jest kolorystyka. Zamiast żółtej (Tatra Pils) i czarnej (Tatra Mocna), ta jest ciemno czerwona, wręcz bordowa. Nawet mi się ta kolorystyka podoba - wygląda rozgrzewająco. Z etykiety frontowej wita nas uśmiechnięty baca z dużym kuflem dymiącego piwka. Zastanawiają mnie tylko jakieś takie niby serwetki, które są narysowane zarówno na przedzie, jak i na krawatce. Rozumiem, że zostały tam umieszczone po to, żeby trochę "zapełnić" pustą przestrzeń, ale dlaczego wybór padł akurat na takie haftowanki - tego to ja nie wiem... Na przodzie znajdziemy też taki niby-stempel z napisem "Podgrzej i gotowe" - sam nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony fajnie, że nie trzeba dokupywać żadnych składników, ale z drugiej strony, to brzmi trochę jak reklama zupki chińskiej z Radomia, których fanem nie jestem...

    Co dalej? Kapsel - brązowy z nazwą piwka, trochę ubogi, więc czas obrócić butelkę! Na kontretykiecie, poza standardową notką o producencie, datą ważności i ceną sugerowaną, znajdziemy tu kilka wyróżniających rzeczy:

  • Po pierwsze primo - sposób przygotowania - "Przelej grzańca do garnca, podgrzej do około 70 stopni i gotowe!"
  • Po drugie primo, ultimo - skład. A tam znajdziemy takie kwiatuszki jak syrop glukozowo-fruktozowy, regulator kwasowości i "naturalne aromaty". Ile razy widzę coś takiego, tyle razy zapala mi się czerwona lampka, że coś będzie smakować chemią. Zobaczymy.






    Od środka:

    Ekhu ekhu... W piwie zdecydowanie dominuje słodycz. Jest ulipowate i przez to trochę mdławe. Ale to nie jest taka słodkość z maminego soku malinowego, tylko z jakiegoś sprytnie dobranego sztucznego czegoś. Trochę podchodzi to gumą do żucia, trochę jakimś bardzo słodkim, kolorowym, gazowanym napojem. Z piwem natomiast niewiele ma to wspólnego. Jeśli chodzi o zapach, to z lukrowatości przebija się czasem zapach dwóch goździków, ale bardziej czuć naloty spirytusowe. Pozostał mi jeszcze wygląd piwa - piana biała, bardzo nietrwała, kolor złoty, albo ciemnożółty (spodziewałem się raczej czegoś wpadającego w czerwień...).

    CZAS PODGRZAĆ PIWO


    Oj... coś po pierwszym kufelku nie czuję się najlepiej. Trochę zaczęła mnie ćmić głowa i brzuch. Ale może grzane piwo mnie uleczy? Niestety na to się absolutnie nie zapowiada - piwo po zagrzaniu stało się bardzo mocno nagazowane - każdy łyk rozrzuca setki bąbelków po całych ustach. Smak słodyczy został zastąpiony przez coś, co bardzo ciężko mi określić inaczej niż coś miętowo-spirytusowego. Zapach zmienił się podobnie.

    Podsumowanie:

    Reasumując - Tatra Grzaniec mi kompletnie nie smakuje. Nie tyle, że nie czuję tu nic piwnego (rozumianego jako goryczkę, albo chmiel), bo przecież w Kormoranie Świątecznym też tego nie było czuć, ale to piwo nawet nie smakuje naturalnie! Po podgrzaniu zrobiło się niepitne i z przykrością, ale muszę to powiedzieć - drugie pół butelki leci do zlewu. Żal mi żołądka... Zdecydowanie odradzam! O ile chłodne piwo jest po prostu słabe, to zagrzane (a tak chyba powinno się pić Tatrę Grzaniec) to jakieś totalne nieporozumienie - 1 kufelek i ani ćwierć więcej.




  • Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz