środa, 8 lutego 2012

Kormoran Świąteczne

Dzisiejszy post postanowiłem rozpocząć podobnie do tego o Almazie - piosenką! Zapraszam Cię do odwiedzenia tegoż linku i wprowadzenia się w podobny nastrój, jaki towarzyszy otwieraniu dzisiejszego bohatera. Bo moje dzisiejsze piwko należy do dość licznej, ale wciąż mało przeze mnie znanej grupy piwek świątecznych! A jest co poznawać - historia tego gatunku browarków sięga czasów odleglejszych niż samo pojęcie Świąt! Nie wierzysz? Ja też nie wierzyłem, ale okazuje się, że już setki lat temu, kiedy światem rządziły cywilizacje nordyckie, Skandynawowie warzyli specjalne piwa. Robili to mniej więcej w połowie grudnia, żeby uczcić swojego boga - Odyna. Piwa te były bogatsze w smaku i mocniejsze w woltażu, a nazywano je Julöl. Dopiero po zaadaptowaniu się w Anglii, ich nazwę przekonwertowano na coś bardziej chwytliwego - Yule Ale.
Podobnie jak same Święta - świąteczne piwa charakteryzują się specjalnymi nutami zapachowo - smakowymi. Czy to cynamonem, czy czekoladą, czy jeszcze inną mieszanką ziół i przypraw. To nie koniec ich podobieństw - podobnie do Świąt mają krótką trwałość i zazwyczaj są produkowane w bardzo limitowanych ilościach.


Fakty:

  • 16.5% ekstraktu, 6.1% alkoholu
  • Piwo ciemne, pasteryzowane z gatunku świątecznych
  • Cena? 8 złotych, ale to w dużej mierze wynika z tego, że zostało zakupione jako jeden z ostatnich egzemplarzy w krakowskim Bierhalle (Mariusz - jeżeli to czytasz, to dzięki za to, że dla mnie go wywalczyłeś!)

    Z zewnątrz:

    Przód butelki nie daje mi dużo pracy. Krawatka to nic innego jak czarna etykieta z rysunkiem jakieś chatki pośród śniegu. Etykietka główna jest bogatsza tylko o nazwę piwa, browaru i informację o tym, że Świąteczne jest korzennym piwem rozgrzewającym. Nieco inaczej sytuacja ma się z tyłu butelki. Od razu rzuciło mi się w oczy, że pomimo etykiety przygotowanej na wyrwanie na niej odpowiedniej daty ważności, ta została nadrukowana na paskudnym białym prostokącie ni w ząb pasującym do reszty butelki. Ale może się po prostu czepiam... Zaraz pod wspomnianym prostokątem przeczytamy czym charakteryzuje się grupa piw świątecznych - czyli tym, że są mocne, ciemne i mają dodatki przypraw korzennych. Jeśli o tym już mowa, to wręcz fascynująco prezentuje się skład Świątecznego - poza tradycyjnym słodem (ciemnym i jasnym), cukrem i chmielem, znajdziemy tu goździki, cynamon, skórkę pomarańczy, imbir, ziele angielskie, a nawet kardamon! (cokolwiek by to nie było) I tylko trochę biją w oczy te "aromaty naturalne". Bo co to niby może być? No ale pewnie znowu się czepiam...
    Słowo o kapslu - ładny, utrzymany w kolorystyce etykiet i samego piwka. Mówi o tym, że Świąteczne jest "tradycyjnie warzone" i "Regionalne z Warmii i Mazur".

    Od środka:

    Ciekawa rzecz spotkała mnie zaraz na wstępie do Świątecznego - kapsel piwka odszedł dużo lżej niż wszystkie, które do tej pory otwierałem. W zasadzie w ogóle się nie wygiął, ani nie musiałem też dołożyć za dużo siły, żeby piwerko otworzyć. Tradycyjnie, pierwszy "niuch" pociągnąłem z butelki i błyskawicznie przed oczami wróciły mi wspomnienia, jak byłem jeszcze małym piwoszkiem, nie pijącym piwa i mama kroiła mi cieniutkie kromeczki piernika kasztelańskiego. To było takie kupne ciacho z cieniutkim paskiem dżemu pośrodku - ile dawało radochy przerywanie tych kromeczek na wszystkie możliwe kombinacje... No ale do rzeczy :) Świąteczne faktycznie pachnie piernikiem, ale nie takim domowym, ino kupnym (jestem pewien, że zgodzicie się ze mną, że żaden zapach nie może się równać z maminym piernikiem). Zapach jest bardzo przyjemny i słodki.
    Przelewam Świąteczne do szklanki. Strasznie się spieniło. Przez chwilę wyglądało jak cola - ciemne z brązowawą, gęstą pianą. Na szczęście piana jednak nie zniknęła tak szybko jak z coli, chociaż też nie można powiedzieć, żeby zadziwiła mnie swoją długotrwałością. Każda dolewka piwka do szklanki na nowo ją "podnieca".
    Piwko jest w kolorze ciemno-bursztynowe. Z daleka czarne, ale pod światło dostaje czerwonawą poświatę. Z gęstą czapą piany prezentuje się naprawdę bardzo ładnie.
    Pozostał mi do opisania smak - a ten muszę przyznać jest dla mnie trudny, ale o tym będzie nieco szerzej w podsumowaniu. Świąteczne jest bardzo słodkie i spodziewam się, że już przy drugiej butelce wydałoby mi się mdławe, ale pierwsze kilka szklanek broni się znakomicie. Nie odrzuca. Nie "zapycha". Wyraźnie daje po sobie odczuć bogactwo wspomnianych w składzie ziół i przypraw. I chyba faktycznie mocno by rozgrzało, gdyby doprowadzić je do "grzańcowej" temperatury.

    Podsumowanie:

    Z czego wynikała trudność w ocenie smaku Świątecznego? Z jednej strony jest kompletnie nie w moim stylu. Dla mnie piwo musi mieć goryczkę i basta. Im większa i mocniejsza, tym lepsza. Ale z drugiej strony - chyba nie ma się co zamykać na inne wynalazki i warto oddać Świątecznemu to co mu się należy. Jest dużo lepsze od Ciechana Maciejowego, którego nie byłem w stanie dokończyć (jeżeli teraz, porównując te 2 piwa palnąłem jakąś niesamowitą głupotę, to wybaczcie - póki co poruszam się nieco po omacku w świecie nie-pilsnerów i nie-lagerów). I myślę, że gdyby to nie było moje n-te próbowane ciemne piwo, a n-dziesiąte, albo lepiej n-setne, byłbym w stanie dokładniej uzasadnić i obronić moją ocenę. A że jestem jeszcze ciemno-piwnym-noobem, to nie pozostaje mi nic innego jak przyznać nieco asekuracyjne, ale doceniające unikatowość 8 kufelków i zachęcić Was do spróbowania tego piwka we własnym zakresie. Podzielcie się potem ze mną swoimi przemyśleniami!

  • 1 komentarz:

    1. Odyn, to chyba w Asterixie był, nie? ;) a jakbym nie mówiła wcześniej - masz Marian dobry styl pisania. Mimo, że "tylko" o piwie ;) :P

      OdpowiedzUsuń