czwartek, 8 marca 2012

Altenmünster Hefe - Weissbier

Dzisiaj przyszła kolej na kolejne sprezentowane mi piwko z narciarskiego wyjazdu mojego kolegi.
Bartku - ponownie dziękuję za fantastyczny prezent!

Ale zanim przejdę do oceny samego piwka, muszę się czymś pochwalić - byłem na swoim pierwszym kursie degustacji piwa! I muszę przyznać, że wyniosłem z niego dużo więcej niż się spodziewałem (nie, nic nie ukradłem...). Bo nie tylko dowiedziałem się skąd bierze piwo, jakie są jego gatunki, jak je podawać, w jakim szkle (i czemu szklanka, którą zobaczycie poniżej jest taka fajna), z czym jeść (nawet miałem okazję popróbować różnych serów i bakalii), ale przede wszystkim przedegustowałem piwa, o których, gdyby nie fakt, że czuwał nad nami prawdziwy piwny znawca, to powiedziałbym, że połowa z nich jest zepsuta :). Miałem okazję spróbować takich gatunków jak pilsner, stout, ale, tmave, lambic, ipa, witbier i jeszcze kilka, których nazw nie pomnę.
W sumie kurs mogę polecić każdemu, kto choć trochę interesuje się tematem piwa. Tym bardziej, że 1 kwietnia jest jego kolejna edycja! Więcej informacji znajdziecie tutaj. Na pewno JasnePełne zyska nieco dzięki temu, czego się tam nauczyłem.
A jak już będziecie w tej knajpie z powyższego linku - przycupnijcie tam na chwilę. To zdecydowanie miejsce warte zaznaczenia na piwnej mapie Krakowa. Przeróżne gatunki piwa podane w odpowiedniej temperaturze i szkle, po które chłopaki sami jeżdżą do Belgii, czy Czech. Regionalne piwne przekąski z Czech i przede wszystkim - ściana zrobiona z kapsli! To wszystko składa się na genialny smak serwowanego tam piwa. Gorąco polecam!



Jeśli natomiast chodzi o naszego dzisiejszego bohatera, to skupię się tylko na fakcie, jakim gatunkiem piwa jest Altenmünster Hefe - Weissbier. Hefe-Weissbier służy do określenia piw pszenicznych, produkowanych metodą górnej fermentacji, które nie zostały poddane procesowi filtracji. Stąd drobinki drożdży i mętny kolor. Charakteryzuje się on niską goryczką i mocnym nagazowaniem. W smaku tych piw często można wyczuć goździki, coś medycznego (:D), ale również aromaty dymne.

Fakty:

  • 5.5% alkoholu, 13.4% ekstraktu
  • Piwo pszeniczne, niefiltrowane, górnej-fermentacji

    Z zewnątrz:

    Piwo jest rozlewane do bardzo ładnych, pękatych krachli, w których rola etykiety jest ograniczona do minimum. Nie znajdziemy tutaj typowej, opasłej etykiety na przedzie, ale małą, lichą krawatkę ze stosunkowo niewielką ilością informacji, jak skład (piwko zrobiono ze słodu pszenicznego i jęczmiennego), producent i data przydatności. Z bardziej interesujących rzeczy - przeczytamy, że piwo zostało uwarzone według zasady Reinheitsgebot, czyli bawarskiego prawa o czystości piwa. Zarówno na kapslu, jak i czterech tłoczeniach z boków butelki jest pokazany i nazwany klasztor w Ulten (mieścinie we Włoszech, gdzie mieszka nieco ponad 3000 ludzi, z czego ponad 99% mówi po niemiecku), chociaż nigdzie w internecie nie znalazłem informacji, żeby tam faktycznie znajdował się budynek chociaż trochę podobny do tego na butelce.
    Z całego wyglądu zewnętrznego najbardziej zaskoczył mnie fakt, że butelka nie była do końca wypełniona piwkiem. Kończyło się ono jeszcze pod górnym zagięciem - nie wiem czym to mogło być spowodowane. Może taka jest specyfika lania pszenicznych piw do takich butelek?






    Od środka:

    Już samo otwarcie krachli spowodowało u mnie nie lada emocje. Nie przeszło mi przez myśl, że piwo pszeniczne jest pewnie mocno zgazowane i radośnie otwierałem butelkę, robiąc szczelinę pod korkiem w moją stronę. Kątem oka zauważyłem lecącą we mnie z prędkością zdecydowanie za szybką smugę dwutlenku węgla. Przeszła na szczęście po uchu, wprawiając je w niezłe drgania. Do notesu mądrości Marianka wędruje:
  • 1) Piwa pszeniczne w krachlach są bardzo mocno zgazowane.
  • 2) Krachle otwierać od siebie, a nie na siebie :)

    No ale do rzeczy. Piwko po przelaniu do pokalu pokryło się gęstą, jasną (ale nie śnieżnobiałą) pianą. Utrzymuje się ona przez pewien czas aż do pozostawienia "osadu pianowego". Barwa piwa, to na moje oko coś pomiędzy bursztynowym, a jasnobrązowym w mętnym (jak to przystało na niefiltrowane piwa pszeniczne) odcieniu. W zapachu, zaraz po otwarciu dało się wyczuć aromaty drożdżowe, które potem przeradzają się w silny zapach słodowości z domieszkami bananów, karmelu i kwaśnych cytrusów. Zapach nie przypomina raczej leciutkich piw pszenicznych - jest nieco cięższy, mocniejszy. W smaku bardzo mocno wyczuwalne są kwaśne jabłka i banany. Brak mi takiego charakterystycznego smaku piwa pszenicznego (chociaż nie jestem specem w tym gatunku piw!). Nie ma goryczki. Piwko jest raczej słabo nasycone - nie szczypie w język. Finisz z resztkami drożdży jakby nieco mniej cierpki, a trochę bardziej gorzko-karmelowo-dymny.

    Podsumowanie:

    Na wstępie podsumowania muszę powiedzieć jedno - wybranie się na kurs degustacji piwa to był fantastyczny wybór. Nie dość, że dowiedziałem się masy nowych i ciekawych rzeczy, to zawsze mógłbym przecież doczytać, ale co najważniejsze - przed kursem to piwo bym zdecydowanie odrzucił. Nie wpasowywałoby się w moje rozumienie tego trunku, czyli gorzkiego, jasnego, przejrzystego i zimnego płynu. Teraz nie dość, że nie uznaję tego piwa jako zepsute, ale nawet udało mi się (mam nadzieję, że chociaż trochę trafnie) zlokalizować co w tym piwie może siedzieć. Jestem z siebie MEGAdumny! Samo piwko chyba zasługuje na 7 kufelków :)

  • Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz