niedziela, 3 marca 2013

Haust - Klasztorne

Kolejny raz nawiedziłem sklep Strefy Piwa i kolejny raz nie udało mi się wyjść stamtąd z pustymi rękami. Tym razem Ania namówiła mnie na butelkę Klasztornego - Belgian Ale'a z minibrowaru w Zielonej Górze - "Hausta". Tych z Was, których interesuje ten typ piwa, zapraszam do lektury Maćka Chołdrycha z piwoznawców, a zaraz potem do poniższej recenzji! Miłej lektury!


Fakty:

  • 16% ekstraktu, 6.5% alkoholu
  • Gatunek: Belgian Ale
  • Producent: Minibrowar Haust
  • Przydatność do spożycia: 21 dni

  • Z zewnątrz:

    Etykieta Klasztornego wygląda jakby ozdabiała kompletnie inne piwo, niż niedawno opisanego Haustowego Ciemnego Bocka. Wyzbyła się monotonnego, kremowego koloru, przeplecionego z niesamowicie oszczędnym w słowach opisem (ze szczególnym zwróceniem uwagi na skład piwa). W zasadzie jedynym elementem wspólnym jest logo i adres zielonogórskiego minibrowaru. Etykieta Klasztornego jest utrzymana w stonowanym brązie. Z samego środka spogląda na nas zakapturzony mnich, umieszczony między wizerunkiem jakiegoś klasztoru, a grafficiarsko wyglądającą nazwą piwa. Z opisanego wcześniej koźlaka zniknęła i tak nieużywana podziałka do określenia daty ważności. Skład został mocno wzbogacony - mamy podane odmiany słodów, użytych do warzenia (jęczmienny i pszeniczny), jak i chmieli (Marynka, Lubelski i Spalt Select), jak i nawet drożdży (Wyeast 3787). Generalnie, porównując po raz ostatni, etykieta Klasztornego podoba mi się znacznie bardziej niż ta z Ciemnego Bocka.

    Od środka:

    Bursztynowy płyn w szklance przykrył się całkiem pokaźną, gęstą i trwałą pianą o beżowym zabarwieniu. Czapa się utrzymuje pomimo tego, że z dna naczynka nie leci ani jeden zbłąkany bąbelek gazu. W zapachu cała mnogość aromatów - od sfermentowanej owocowości (trochę gruszek, trochę jabłek), przez aromaty pszeniczne aż do owoców suszonych (również gruszek i tym razem śliwek). Przez chwilę wydało mi się, że poczułem drobinki kolendry, ale to pewnie pod wpływem niedawno pitego witbiera. W smaku w pierwszym łyku pojawiło się trochę goryczki. Potem zastąpiona została cukierkową słodkością, owockami i nutami miodowymi. Wysycenie jak na belga zdaje się być odpowiednie - dla mnie mogłoby być nieco wyższe.


    Podsumowanie:

    Pierwsze spróbowanie tego Belgian Ale'a z Hausta sprawiło mi nie lada przyjemność. Aż zakrzyknąłem do żony, że trafiło mi się dzisiaj naprawdę niezłe i ciekawe piwo. Nawet nie przeszkodziło mi to, że z butelki nie wyczułem kompletnie żadnego aromatu - wszystkie pojawiły się dopiero po przelaniu piwa do szklanki. W miarę picia coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że to było tylko pierwsze złudne wrażenie. Klasztorne robiło się coraz słodsze i słodsze, a ja pod wpływem tej słodyczy i dość wysokiej dawki alkoholu, stawałem się coraz bardziej przymulony i zmęczony. Ostatnie łyki ucieszyły mnie tym, że aromat i smak nie zaniknął, ale towarzyszył mi do końca, pomimo że jednak stawał się coraz bardziej męczący. Zanim wydam ocenę, to muszę jeszcze powiedzieć że coraz bardziej szanuję browar z Zielonej Góry. Według mnie bardzo rozmyślnie biorą na tapetę gatunki piw, które mają szansę przypaść Polakom do gustu, nie bojąc się tego, że warka pod wpływem krótkiej daty ważności pójdzie w zlew, albo do kosza. I to nie jest tak, że ten Belgian jest kiepski - jest znośny, ale pijałem lepsze. Wam polecam własnoustnonosową degustację, kończąc wpis kolejnymi 7 kufelkami...




    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz