poniedziałek, 4 marca 2013

Artezan - Brown Porter

Dzisiejszy bohater należy do gatunku porterów brązowych (zdecydowanie bardziej pasuje mi tu angielska nazwa Brown Porter). Czym ów gatunek się charakteryzuje?

Powinniśmy tu znaleźć aromat słodowy i palony, a poza tym może być (ale nie musi) czekolada, karmel, nuty zbożowe, chlebowe, orzechowe, czy toffi - dość szerokie spektrum, prawda? Kolor może być zarówno klarowny, jak i nieprzezroczysty. W smaku ma być palony, karmelowy, orzechowy albo toffi. Nie powinien być jednak przegięty w żadnym z tych kierunków. Goryczka również nie powinna odgrywać pierwszych skrzypiec - ma być stonowana i łagodna (18 - 35 IBU). Wywodzi się z Anglii i uważa się, że był popularny wśród tragarzy i pracowników fizycznych - stąd jego nazwa.


Fakty:

  • 13% ekstraktu, 5% alkoholu
  • Gatunek: Brown Porter
  • Producent: Browar Artezan
  • Cena: 6.50zł (z tego co pamiętam...)

  • Z zewnątrz:

    Ekhm... ekhm... Wygląd zewnętrzny Brown Porter-u to zdecydowanie nie jest jego najmocniejszy punkt (a przynajmniej taką mam nadzieję!). Powiedzieć o etykiecie, że jest nieprofesjonalna, to tak jakby nic nie powiedzieć. Niesie ze sobą charakter domowości, a nawet ascetycznej mieszkaniowości. Na białej, przemoczonej etykiecie największą część zajmuje logo - stojący, wesoły jeżyk. Reszta to bardzo ogólne i dostępne na każdym piwie informacje, na które niekoniecznie warto poświęcić więcej czasu...


    Od środka:

    Zdecydowana paloność - to pierwsze co nasuwa się na myśl zaraz po odkapslowaniu butelki. Aromat z niej ulatujący jest rewelacyjny. Tak jakby ktoś stał przed nami i swoim metalowym uściskiem miażdżył ziarna kawy, a potem swoim laserowym wzrokiem je podpalał (jak łatwo się domyślić Marian właśnie ogląda Avatara...). Przelanie do szklanki pokazało przepiękne oblicze brunatnej, kremowej piany, ściśle zamykającej czarną jak smoła piekielna treść piwa. Trzeba przyznać, że po raczej ascetycznym "zewnętrzu" butelki, środek prezentuje się imponująco. Dzięki wszystkim bóstwom, że nie jest na odwrót! Smak za bardzo się nie zmienił - nadal dominuje mocna paloność, przysłaniająca trochę aromat chlebowy, zbożowy, ziemisty i kawowy. Całość jest bardzo złożona, ale równocześnie miło zbalansowana. Smak to ściągająca i mocna kawa. Każdy łyk kończy się, jak na porządną niesłodzoną i niezabielaną "kofeinówkę" przystało minimalnym, orzeźwiającym kwaskiem. Goryczka odgrywa tu bardzo znaczącą, acz nie dominującą rolę. Po raz kolejny można powiedzieć, że całość idealnie ze sobą współgra, dając bogate i kompletne piwo.


    Podsumowanie:

    To nie jest moja pierwsza spróbowana butelka Brown Porter-u z Artezana. Zarówno teraz, jak i poprzednio, już po pierwszym łyku rozsiadłem się wygodniej w fotelu (wtedy krześle) z łagodnym, tępym uśmiechem, delektując się w pełni tym co przyjechało do mnie z Komorowa. Dla mnie to osobisty znak, że sesyjność piwa stoi na najwyższym poziomie. Również z pijalnością nie ma tu problemu - jedynie cena byłaby w stanie mnie powstrzymać przed kolejnymi butelkami tegoż piwa. Reasumując - to piwo z browaru Artezan to dla mnie kwintesencja balansu porteru. Goryczka idealnie przewija się z palonością. Kawa daje to co w niej najlepsze. I choć zawsze powtarzam, że nie jestem ekspertem ciemnych piw - ba! nawet za nimi nie przepadam!, to nie ma takiej siły, która powstrzymałaby mnie przed publicznym przyznaniem, że dla mnie ten porter jest w zasadzie idealny. Ani nie zbyt wodnisty, ani nie zbyt intensywny. W pełni zasługuje na najwyższą notę, podpartą rekomendacyją!




    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz