sobota, 19 stycznia 2013

Bosman - od Moni i z Monią

W ostatnie wakacje Monia wraz z dwójką znajomych wybrała się w podróż po Polsce naszym nadzwyczajnym PKP. Celem wycieczki było Polskie wybrzeże, na którym zarówno z jej relacji, jak i tych zamieszczonych na nonsensopedii można łatwo wywnioskować, że króluje piwo marki Bosman. Na szczęście znalazła nieco miejsca w swoim plecaku, żeby przywieźć jednego Fulla do wspólnego przetestowania. Tym samym rozpoczynamy cykl wspólnych mini-degustacji (jeżeli uważnie śledzicie JasnoPełny profil na facebooku to już pewnie wiecie jakich kolejnych piwek możecie się tu spodziewać). W najbliższy wtorek kolejna odsłona wspólnej oceny następych kilku browarków, zobaczymy co to przyniesie :). Tymczasem - gorąco zapraszam do lektury o naszym nadmorskim koledze.
"Bosman, weź się sam przedstaw!"
"Cześć - to ja, Bosman Full ze Szczecina..."


Fakty:

  • 5.7% alkoholu, zawartości ekstraktu nie podano, ale z tego co udało się wyczytać to 12.5%
  • Producent: Bosman Browar Szczecin, wykupiony przez Carlsberg Polska
  • Gatunek: Lager
  • Cena: nie więcej niż 2.50zł

  • Z zewnątrz:

    Na etykietach Bosmana bezsprzecznie dominuje biel z czerwienią - jak patriotycznie! PRAWIE wszystkie teksty są umieszczone po polsku, z jednym wyjątkiem - na krawatce znajdziemy informację, że browar funkcjonuje "since 1848", chociaż wikipedia podaje datę trzy lata wcześniejszą. Na głównym papierku przeczytamy również, że piwo ma "doskonały, głęboki smak" - to akurat już wkrótce sprawdzimy. Widnieją tu też trzy pseudomedale - jeden to złoty medal Monde Selection z Brukseli, przykryty drugim, różą wiatrów. Trzeci to emblemat z Chmielaków Krasnostawskich, ale bez informacji czy Bosman zajął tam jakiekolwiek miejsce. Kontretykieta to standardowy standard - trochę marketingowego bełkotu, mocno nakierowanego na szczeciński regionalizm. Potem trochę informacji o piwie i producencie i przekreślone kluczyki do Punta.



    Od środka:

    Marian
    Monia
    Piwo jest w zasadzie całkowicie pozbawione bąbelków gazu. Mimo to przykrywa się średniej wysokości pianą o sporych „oczkach”. Brak gazu nie przeszkadza mu również się „podniecić” – po zamieszaniu kufla, na nowo przykrywa się białą czapą. Euforia nie trwa jednak długo – piana szybko zmienia się w szczelnie przykrywający powierzchnię płynu kożuszek, który chyba zostanie z nami dłużej. Może nie ma się co czepiać – w końcu piana jest, nie znika całkowicie. Mogłoby być lepiej, ale i tak jest ok. Zapach to dominacja słodu. Dopiero po głębszym zanurzenia nosa udało mi się wyczuć jakieś delikatne aromaty trawy, ale i fuzzle mocniejszych alkoholi. Smak to przeraźliwa słodycz. Nie taka jak w piwach świątecznych oczywiście, ale taka że, aż w moim odczuciu nie przystoi lagerowi. Na próżno szukać tu aromatów chmielu – słodowa słodkość jest tu najbardziej dominująca.
    Kolor piwa przywodzi na myśl piękny polski bursztyn. Nie bez kozery piwo to związane jest z morzem, niestety jedynie z nazwy. Klarowność i intensywność koloru tego piwa to dla mnie duże plusy. Miła dla oka śnieżna piana wzburza się intensywnie, jednak równie intensywnie opada. Zapach poprawny, ale nie charakterystyczny, brak w nim wyczuwalnych indywidualnych nut. Ale nie ma się co dziwić, to piwo dostępne na każdym bałtyckim deptaku i w każdym osiedlowym sklepie wybrzeża, stąd spełniać ma uśrednione oczekiwania przeciętnego Kowalskiego. Spróbujmy więc czy równie zwyczajnie smakuje. Tu całkiem miłe zaskoczenie, napój ten jest wyjątkowo orzeźwiający i wprowadza świeży powiew w typowo koncernowe piwa. Mimo to smak nie jest wyrazisty i nie powoduje zachwytów oryginalności. Jest słodki z prawie niezauważalną nutą goryczy.



    Podsumowanie:

    Marian
    Monia
    Opisując Bosmana próbowałem postawić się w typowej sytuacji, w jakiej miałbym go okazję spróbować w jego „naturalnym środowisku”. Są wakacje – zimne polskie morze, ale piękne bo czas urlopu. Gdzieś na jednej z mniej zatłoczonych plaż udaje mi się przemycić siatkę z browarami, żeby w spokoju ze znajomymi zagrać w karty. Otwieram Bosmana... I co? I jestem szczerze rozczarowany. W gorący dzień szukam czegoś goryczkowego, orzeźwiającego, hardego jak marynarz na walczącym z falami kutrze rybackim. A co dostaję? Podstarzałego kapitana rowerka wodnego, dryfującego w pobliżu mielizny. Słodkość Bosmana przesłania wszystko inne – spodziewałem się czegoś zdecydowanie innego. Będąc nad morzem musiałbym znaleźć jakąś mega promocję, żeby dać się przekonać do ponownego zanurzenia języka w Bosmanie. Ale mi porównanie wyszło :) Generalnie – piwo bardzo podobne do wrocławskiego Piasta, ale co się dziwić – oba produkowane przez ten sam koncern...

    Kufelków tyle, ile ludzi pomieści trzyosobowy kajak...

    Bosmana z pewnością warto spróbować spędzając urlop nad Bałtykiem, to piwo jest tam sprzedawane odkąd pamiętam, a „nad morze” (czyż to nie brzmi naturalniej, niż doniosłe „na wybrzeże”) jeżdżę od zawsze. Może to z poprawności tego piwa, a może z sentymentu do polskiego wybrzeża i delektowania się tym trunkiem za każdym razem, gdy zawitam nad Bałtyk, wystawiam mu 6 kufelków.






    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz