poniedziałek, 10 grudnia 2012

NoName z browaru NoName vel. Żubr Ciemnozłoty

Nieco ponad dwa tygodnie temu napisał do mnie pan z agencji reklamowej, chcąc wysłać mi piwo marki, z którą współpracują. Szybki rekonesans po internecie wykazał ową markę, jako jedną z wiodących, koncernowych marek w kraju. Nauczony nieco doświadczeniem Trybunała Niefiltrowanego, wyznaję zasadę że im większy browar, warzący piwo tym większy niepokój przed prezentem. Wziąłem się toteż na sposób i jak tylko dostaję pytanie o podanie swoich danych adresowych, od razu piszę, że chciałbym wiedzieć jakie są oczekiwania "darczyńcy" w stosunku do mnie. Czy chce, żeby piwo zostało opisane na blogu, ale licząc się z tym, że ocena ta będzie moja, subiektywna i możliwe, że krytyczna. Jeżeli ktoś poprosiłby mnie o przesłanie oceny na maila, nie umieszczając jej na blogu - pewnie bym tak zrobił. W końcu jest tak wiele piw do oceny, że brak jednego czy dwóch nie powinien dla nikogo stanowić problemu. Do tej pory nie spotkałem się jednak jeszcze z takim stwierdzeniem - widać, że wraz z wielkością browaru idzie chyba wiara w wybitne umiejętności piwowarów tam pracujących. Ciekawe jak na tym tle wypadnie nasz dzisiejszy bohater :) Może już nie ma co Was dłużej trzymać w niepewności - dzisiejszy wpis poświęcony będzie Żubrowi Ciemnozłotemu!


Fakty:

  • Gatunek: Strong lager
  • Producent: Kompania Piwowarska
  • 15% ekstraktu, 6.9% alkoholu

  • Z zewnątrz:

    Trzeba przyznać, że butelka bez żadnych etykiet to raczej marna praca dla blogera, chcącego przekazać jak najwięcej informacji. Starając się uszanować fakt, że przesyłkę dostałem nieotagowaną - nie kupowałem kolejnej butelki Ciemnozłotego Żubra tylko po to żeby wiedzieć co znajdzie się tam na etykiecie (drugi powód jest taki, że dopiero po przetestowaniu tego piwa na tym egzemplarzu, zadecyduję czy dać szansę kolejnej butelce). Kapsel po zdrapaniu klejącego papierka - czarny z nazwą i 1768 rokiem.


    Od środka:

    Otwarcie butelki nie przyniosło żadnego syku. Dopiero po chwili w butelce coś się poruszyło i bąbelki gazu zaczęły wędrować ku szyjce. Chyba nieco za bardzo schłodziłem piwo - będę pamiętał, żeby przy tworzeniu opisu dać mu się minimalnie ogrzać. Po przelaniu do sniftera pojawiła się około centymetrowa, śnieżnobiała piana z nielicznymi większymi bąbelkami. Pierwsze co mi się z nią skojarzyło to wyciśnięcie gąbki pełnej płynu do mycia naczyń. Żubr nie przywitał mnie absolutnie żadnym zapachem. Wąchałem, wąchałem i nic. Dopiero po ogrzaniu i intensywnym zamieszaniu dało się wyczuć bardzo delikatne i niezdecydowane nuty słodowe. Kolor ładny, bursztynowy. Trzeba jednak przyznać, że smak był dla mnie rozczarowujący. Po Żubrze Ciemnozłotym spodziewałem się albo paloności, albo zdecydowanej goryczki. Nie znalazłem ani jednego, ani drugiego. Co więcej - gdy przeczytałem na stronie Żubra, że charakteryzuje się on "bogatym, wielowymiarowym, idealnie zbalansowanym smakiem, który spełni oczekiwania najbardziej wymagających piwoszy", albo "rozgrzewające, o ładnej bursztynowej barwie i wyczuwalnym aromacie chmielu, karmelu, toffi czy miodu" to zacząłem się zastanawiać czy na pewno piję to samo piwo... Na upartego znalazłbym tu mićku pićku karmelu, ale miód? wielowymiarowy smak? rozgrzewające piwo? Wolnego!


    Podsumowanie:

    No niestety - Żubr Ciemnozłoty nie wnosi nic nowego, ani interesującego na koncernową piwną scenę (już nie mówię o tej z browarów rzemieślniczych, czy regionalnych!). Coś co zostało zareklamowane jako egzemplarz wyróżniający się w stadzie (nie dalej jak dzisiaj widziałem reklamę z połyskującym zwierzakiem) w rzeczywistości trzyma stały, niski poziom starego trunku. Żubr, który miał się wyróżnić - pokazać pazur i "wielowymiarowy smak", w rzeczywistości hasa po łące w różowych stringach.
    Ostatnie słowo należy się tez samemu pomysłowi kampanii reklamowej. Według mnie rozesłanie nieotagowanej butelki piwa do blogosfery to strzał w dziesiątkę. Każdy z nas jest człowiekiem, mniej lub bardziej wychowanym na hejtowaniu koncernowych marek, więc możliwość pseudo-blind-tastingu nowego piwa, dawała szansę na nieco bardziej obiektywne spojrzenie na zawartość butelki. Piszę w czasie przeszłym, bo cała akcja była jednak nieco spóźniona. Przesyłki do blogerów poszły w momencie, kiedy już każdy piwosz amator wiedział o tym, że stajnia Żubra się rozszerzy. Reasumując - pomysł bardzo fajny, timing fatalny...
    Żeby nie zakończyć tego wpisu tak strasznie czarno - humorystyczny akcent ze strony o Białowieży: Warto sobie uświadomić, że to turysta wkracza w środowisko życia żubra! Dlatego mając to szczęście i obserwując ten uratowany od wymarcia gatunek, lepiej pozostać na dystans. W żadnym wypadku nie należy zakłócać spokoju tych potężnych ssaków.

    Długo nie mogłem się zdecydować jeśli chodzi o ocenę, bo wahałem się między 2, a 3. Szybka sonda przeprowadzona wśród ośmiorga moich znajomych powiedziała - zaniżyć (5), zawyżyć (2), "zrób jak uważasz" (1).


    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz