poniedziałek, 3 grudnia 2012

Akademia Pilsner Urquell

Powrót pociągiem z Warszawy do Krakowa niedzielną, wieczorową porą to aż za dużo czasu na napisanie kolejnego wpisu na bloga. A jest o czym pisać, bo i okazja była zacna! Marka Pilsner Urquell zaprosiła część piwnej blogosfery na 2-dniowe warsztaty piwne z Maćkiem Chołdrychem (założycielem serwisu piwoznawcy.pl), które finalnie przygotować nas miały do egzaminu Cicerone Certified Beer Server. Pozwólnie jednak, że zacznę od początku.

Jak myślicie - co robi każdy normalny człowiek, który musi wstać o 4 rano na pociąg? Brawo! Śpi! Niestety nie zaliczam się chyba jednak do normalnych ludzi, o czym piątkowej uświadomiła mnie moja komórka, mówiąc że po skończonym filmie i 3 piwkach zostało mi 3 godziny i 14 minut drzemki. Na szczęście nie takie rzeczy robiło się na studiach i zarwaną noc udało mi się nieco odrobić w pociągu. Po ponad 6.5 godzinach jazdy (z głośnika pan usilnie starał się przeprosić za półtorej godziny opóźnienia) - Marianek stanął na naszej stołecznej ziemi w najwyższym biurowcu, w najwyższym biurowcu, po którym dane mu było stąpać. Nie obyło się to oczywiście bez niespodzianki - u nas w naszej krakowskiej wiosce nie ma chyba takich zmyślnych wind jak w Wawie, toteż ochroniarz musiał mieć niezły ubaw mówiąc mi "pan to musi ten biały pasek przycisnąć, żeby windę zawołać". I faktycznie - coś co na pierwszy rzut oka wyglądało jak pułapka zapadka z najstarszego Prince of Persia przywołało windę. Zażenowany moją chwilową fajtłapowatością wszedłem do sali, gdzie siedziało już kilka uśmiechniętych, znajomych twarzy z Piwnego Blog Daya.

Widok z pubu Kompanii Piwowarskiej - 18 piętro!

Kolejne półtora dnia upłynęło nam na słuchaniu przeciekawych prezentacji Maćka. O wszystkim co związane z piwem - o tym z czego się składa, jak się je warzy, jak powinno smakować, a jak smakuje. I dlaczego tak smakuje. I jak pachnie. I dlaczego tak, a nie inaczej. Dorzucając do tego informacje jak ocenić piwo, jakie są jego gatunki i rytuały podawania, i tak nie wymieniłem wszystkiego o czym Maciek mówił. Masa wiedzy, podanej w świetny sposób, na luzie i z uśmiechem została przez nas wchłonięta tak, że nawet nie czuliśmy upływającego czasu.

Piwna sensoryka, czyli czemu to piwo pachnie kukurydzą, a to skarpetkami?

Były też ćwiczenia bardziej praktyczne - od technik degustacji zaczynając, na blind tastingu (który muszę się pochwalić, że poszedł mi znacznie lepiej niż ten na Piwnym Blog Dayu) i wąchaniu różnych aromatów piwa w kapsułkach (z których każda kosztowała chore pieniądze!) kończąc. Naprawdę ciężko wymienić całą wiedzę, jaką dane nam było posiąść podczas tych dwóch dni. Wierzę, że dzięki temu moje oceny będą dla Was jeszcze wartościowsze i że część z tej wiedzy uda mi się przekazać w kolejnych postach, albo werbalnie przy kuflu czegoś dobrego.

Uwierzycie, że każda z tych pigułek, do zmiany pół litra piwa w coś o nieco innym smaku kosztuje 310 złotych?!

Sobotni wieczór zakończyliśmy mini-maratonem po warszawskich lokalach. Najpierw nawiedziliśmy Gorączkę Złota, w której odbywała się premiera Końca Świata - nowego piwa z Pinty w fińskim stylu sahti, uwarzonego bez chmielu, ale za to z owocami jałowca. Ciężko mi jakoś profesjonalnie ocenić to piwo, bo nie mam absolutnie żadnego punktu odniesienia - sahti to tak "egzotyczny" i niszowy gatunek piwa w Polsce, że nie dane mi było go wcześniej próbować. Jeśli miałbym powiedzieć subiektywnie - to mi nie smakowało. Wielki ukłon dla chłopaków z Pinty za odwagę i chęć do propagowania innych gatunków piwa niż jasne, ciemne i pszeniczne, ale dla mnie Koniec Świata był zdecydowanie za słodki. Nie znalazłem tam też tych zapachów jałowcowych, które pamiętam z domu na wsi (ale to było dawno, więc i ta pamięć może być nieco zaburzona) i w ogóle w mojej opinii - to sahti można by też serwować jako pszenicę i wielu piwoszy-amatorów nie widziałoby różnicy. Niemniej - sam powstrzymam się od dalszej oceny piwa z piwodu braku możliwości odniesienia - natomiast Was gorąco i zdecydowanie zachęcam do spróbowania go przy najbliższej okazji. Doceńmy to, że takim browarom jak Pinta chce się ganiać po lesie szukając jałowca i dajmy szansę temu "nowemu" gatunkowi.

Po Gorączce Złota przenieślśmy się do "Po drugiej stronie lustra". Nie będę tu nic więcej pisał o tym miejscu, bo lokal taki jak ten zasługuje na swoje własne miejsce na Jasnym Pełnym i takie miejsce dostanie jak tylko uporządkuję wspomnienia z reszty soboty.

Podział piw ze względu na rodzaj fermentacji

Reasumując - to były fantastyczne dwa dni, wypełnione genialnymi prezentacjami, sympatycznym towarzystwem i przepysznym piwem i jedzeniem. Część z Was wiedziała o tym, że po pierwszym Piwnym Blog Dayu miałem mały redaktorski kryzys. Nie wchodząc w szczegóły dlaczego tak było - straciłem nieco zapału do bloga. Na szczęście eventy takie jak Akademia Pilsner Urquell na nowo i ze zdwojoną siłą dają mi wiarę w to, że to co robię ma sens.

Sensoryczny profil piwa Pilsner Urquell

Z tego miejsca chciałbym serdecznie podziękować:
  • Maćkowi Chołdrychowi z piwoznawcy.pl za kilka garści piwnych anegdot, dzięki którym będę teraz pożądanym ciachem w towarzystwie, za wiedzę z prezentacji i przede wszystkim za ich rewelacyjne poprowadzenie
  • Marlenie i Łukaszowi - PR Mistrzom, dzięki którym zostałem zaproszony ma taki event, o którym naprawdę nie da się powiedzieć ani jednego złego słowa i za całą siatkę kapsli, z którą wracam do domu
  • Patrykowi - ambasadorowi marki Pilsner Urquell za udostępnienie nam trzeciej, najwyżej położonej knajpy w kraju (prawdopodobnie)
  • obecnym na evencie blogerom - za super towarzystwo i nowe spojrzenie na etykiety AleBrowaru. Od tej pory patrząc na Sweet Cow zawsze będę widział "racice z ejakulacją"
  • obsłudze PDSL - za uśmiech, szarlotkę i cierpliwość do wstawionego Marianka
  • no i Wam - za to, że doczytaliście ten długi post do prawie-końca


  • Weekend cudny - szkoda, że już się skończył. Jeszcze kilka dni temu nigdy bym się nie spodziewał, że wracając w pociągu gdzie z jednej strony atakuje mnie "Nieodporny rozum", a z drugiej "zioło, raz dwa trzy, zioło, to mój hip hop ziom!" (miałem bardzo trudny przedział) będę tęsknił za ludźmi, których przed chwilą zostawiłem w stolicy...

    3 komentarze:

    1. No Mario, myślę, że te 'racice' to zapadną nam na zawsze w pamięci :) Do zobaczyska następnym razem :)

      OdpowiedzUsuń
    2. Ja wyłapuję wszystkie bodźce podprogowe. Żadne racice nie ukryją się przede mną :)

      OdpowiedzUsuń
    3. No trzeba przyznać, że było fajnie i trochę wiedzy się liznęło i na premierze się było i z fajnymi ludźmi się było. Oby więcej takich spotkań Mario!

      OdpowiedzUsuń