poniedziałek, 26 listopada 2012

Dynia numero Uno! - Naked Mummy z AleBrowaru!

Przed chwilą udało mi się dorwać jeden z ostatnich Dyniamitów w sklepie. Tym większa radość, że w Strefie na kranie leży naga mumia, albo jak kto woli naga mamuśka, jakkolwiek perwersyjnie by to nie brzmiało :). Ostatnio polski piwny świat został wręcz rzucony na łopatki, dość innowacyjnymi piwami jak na nasz rodzimy, zatwardziały, lagerowy rynek. W mojej prywatnej czołówce dziwności, które trzeba spróbować, znajduje się nowy czosnkowy aromat z Kormorana, którego nie miałem jeszcze okazji zakosztować, oraz właśnie dwóch reprezentantów piw dyniowych. Jeden z Pinty i jeden, dzisiejszy bohater z AleBrowaru.

Wiem, że zdjęcia wyglądają, jakbym je robił mopem. Przepraszam za to - po lepszej jakości fotki zapraszam chociażby do Browarnika Tomka


Fakty:

  • Piwo niepasteryzowane, sezonowe na jesień
  • 16 stopni ekstraktu, 6.2% alkoholu
  • Cena pół litra lanego piwa - 11 złotych
  • Piwo z rzadko u nas spotykanego gatunku pumpkin ale

    Z zewnątrz:

    Piwo, przeze mnie spróbowane było w wersji lanej, podanej w firmowej szklance AleBrowaru, co udało mi się już w fantastyczny i w pełni profesjonalny sposób uchwycić na powyższych zdjęciach. Moje Naked Mummy przykryte jest szczątkową, cieniutką białą pianką (w tym miejscu tym bardziej wolę się trzymać wersji o nagiej mumii niż mamuśce). Owa piana przykrywa delikatnie mętny, ciemno-bursztynowy trunek. Kolorystycznie prezentuje się to bardzo estetycznie i ładnie - jedynie do braku piany można by się nieco przyczepić. Ciekawe jakie doznania przyniesie degustacja "organoleptyczna"?

    Od środka:

    Muszę ze wstydem przyznać, że jeżeli ktoś podsunąłby mi pod nos Naked Mummy, a ja miałbym zawiązane oczy, to chyba nigdy bym nie powiedział, że piwo zawiera dodatki dyni. Albo aromat jest dla mnie za słabo wyczuwalny (co jest bardzo prawdopodobne, biorąc pod uwagę moje żenujące wyniki z ostatniego blind-tastingu), albo zapach pestek dyni, które czasem zdarza mi się chrupać, nijak się ma do tego czym pachnie Mumia. Jeżeli druga opcja okaże się prawdziwą, to znaczy że muszę nadrobić swoje zaległości i zacząć truć moją małżonkę o jakieś ciasto dyniowe. Zapach, jak zacząłem już pisać, jest bardzo delikatny i ciężko powiedzieć mi o nim cokolwiek więcej. Z opisywanych tutaj cynamonu, wanilii, czy imbiru - nie udało mi się za wiele wyczuć... Jeżeli chodzi o smak to przeżyłem miłe zaskoczenie. Dynia zawsze kojarzyła mi się ze słodyczą niż z bardziej zdecydowanym smakiem, a już pierwszy łyk Nagiej Mumii uderzył mnie w gardło dość intensywną goryczką. Absolutnie nie jest ona narzucająca się. Przyjemnie zostaje w ustach. Ale też można zauważyć tu coś innego - im dalej w kufel, tym ta goryczka zaczyna zanikać. W ogóle smak zmienia się na nieco bardziej słodowo-słodkawy, a w zapachu czuję miodowe pastylki, które dawno dawno temu mój dziadek kupował od Apipolu. A może to była marka Apipol, a kupował je w Herbapolu? Nevermind. Naked Mummy rozbiera się jeszcze bardziej w trakcie pół litra. Z ostrej, dość goryczkowej mamuśki, staje się panią w ciepławych bamboszach. Z jednej strony fajnie że można zaobserwować taką zmianę. Z drugiej - bardziej podchodzi mi pierwsza wersja.

    Podsumowanie:

    To, co trzeba napisać przy opisie Mumii to to, że piwo jest fajnie pijalne. Nie miałbym teraz kompletnie żadnego problemu żeby sięgnąć po kolejny kufel. Co więcej - gdyby nie fakt, że za chwilę czeka mnie degustacja radlerów, a na kranach Strefy Piwa jest moc piw, które muszę spróbować, pewnie sięgnąłbym po drugą szklankę. Jest jeszcze jedna obserwacja. Myślę, że dość istotna dla chłopaków z AleBrowaru. Dobór nazwy to strzał w dziesiątkę! Podczas powstawania tego wpisu, poza grupką ludzi, którzy stwierdzili, że "te piwa to jakieś specjalne, chodźmy lepiej na Tyskie", w zasadzie każdy zwrócił uwagę na tego pumpkin ale'a. Z 12 pozycji na kranach Naked Mummy okazała się najbardziej elektryzująca i przykuwająca wzrok - a o to chyba chodziło! Ludzie, którzy kompletnie nic nie wiedzieli o tym piwie, sięgali po nie, bo "nazwa mnie zaciekawiła", albo "fajna gra słów - muszę tego spróbować". Nie mogę tego nie docenić. A w dodatku, za super pijalność, miłą goryczkę, odwagę i super butelkę (na temat której nie mogłem się tutaj za bardzo wypowiedzieć) - 7.5, siłą braku grafik, zaokrąglone do 8 kufelków!



  • 2 komentarze:

    1. No, w końcu Mario się obudziłeś i coś napisałeś :) Pozdrawiam Tomek :)

      OdpowiedzUsuń
    2. Widzę także, że pod fotkami wspomniałeś o mnie, miło, dziękuje :) Pozdrawiam jeszcze raz :)

      OdpowiedzUsuń