Szybki rekonesans w moich piwnych zapasach wyłonił dzisiejszego bohatera - wędrowcę Poutnika z browaru o tej samej nazwie. Żeby nie przedłużać, bo dalsze sekcje będą dzisiaj obfitsze w doznania, przejdę od razu do rzeczy.
Jak to zazwyczaj mam w zwyczaju, pierwsze co robię zbierając się do wstępu, to sięgam na stronę producenta. Zawsze chcę zobaczyć, czy komuś kto jest po drugiej stronie zależy przynajmniej tak bardzo, żebym wypił jego piwo, jak mi żeby je opisać. Dzisiaj muszę przyznać, że przeżyłem miłą niespodziankę. Może strona nie jest tak bogata jak ta Samuela Adamsa ani ta Bernarda, ale ma to, czego zawsze szukam - krótką notkę o historii i teraźniejszości browaru, listing wszystkich produktów i przede wszystkim tłumaczenia! Tak bardzo mi ich brakowało na stronach rosyjskich, ukraińskich i przede wszystkim słowackich, a jakoś tak się składa, że do tej pory chyba na każdej czeskiej mogłem się bez problemu przełączyć na wersję angielską. Na stronie Poutnika dodatkowo na dzień dobry dostajemy półnagą Panią, która wita wszystkich miłośników piwa. Ja czuję się należycie przywitany :)
Jak to zazwyczaj mam w zwyczaju, pierwsze co robię zbierając się do wstępu, to sięgam na stronę producenta. Zawsze chcę zobaczyć, czy komuś kto jest po drugiej stronie zależy przynajmniej tak bardzo, żebym wypił jego piwo, jak mi żeby je opisać. Dzisiaj muszę przyznać, że przeżyłem miłą niespodziankę. Może strona nie jest tak bogata jak ta Samuela Adamsa ani ta Bernarda, ale ma to, czego zawsze szukam - krótką notkę o historii i teraźniejszości browaru, listing wszystkich produktów i przede wszystkim tłumaczenia! Tak bardzo mi ich brakowało na stronach rosyjskich, ukraińskich i przede wszystkim słowackich, a jakoś tak się składa, że do tej pory chyba na każdej czeskiej mogłem się bez problemu przełączyć na wersję angielską. Na stronie Poutnika dodatkowo na dzień dobry dostajemy półnagą Panią, która wita wszystkich miłośników piwa. Ja czuję się należycie przywitany :)
All is well where beer is brewed
Tak ponoć (bo nigdzie indziej nie znalazłem o tym informacji) mówi czeskie przysłowie. Od tego zaczyna się historia browaru, produkującego Poutnika. Po resztę - zapraszam Was tutaj.
14% ekstraktu, 5.8% alkoholu
Niepasteryzowane!
S bohatou pěnou (czytaj dalej!)
Ale do rzeczy - browarek nazywa się Poutnik - podobnie jak browar, który go produkuje. Z przedniej etykiety wyczytamy, że jest to tradycyjne piwo z wyżyn (zachodni kraniec wyżyny Czesko-Morawskiej). Zobaczymy też, że ma 14% ekstraktu. Szybki rzut oka na stronę internetową pozwoli nam stwierdzić, że 14% gatunek piwa jest produkowany tylko na Boże Narodzenie, Wielkanoc i specjalne okazje - zaczyna mi się to coraz bardziej podobać! Gdybym sam był piwowarem, to na pewno produkowałbym różne piwka na różne okazje - inne byłoby na gorący, wakacyjny urlop, a inne na chłodne (bo styczniowe) imieniny.
Dalej - z etykiety wita nas poutnik (czyli wędrowiec) z napisem pelhřimov (z początku myślałem, że oznacza to pielgrzym, ale jak się okazało to nazwa miejscowości, w której Poutnik jest produkowany) oraz z datą 1552 - to rok, w którym miasto Pelhřimov dostało pozwolenie na produkcję złocistego trunku. Na przedzie zobaczymy też medale z 2007, 2008 i 2009. Niestety na ich stronie internetowej nie ma nic o tym wspomnianego, więc nie wiem czy to coś znaczącego w historii tego piwka, czy raczej jakiś niszowy konkurs.
Zagadką dla mnie pozostaje obrazek na krawatce - beczka z trzema narzędziami (łopatą, i dwoma innymi, których nie potrafię rozpoznać). Z szybkiego rekonesansu wynika, że nie jest to powiązane ani z historią miasta, ani browaru - co to może być?
Z tyłu raczej standard - piwo typu pilzneńskiego (jak wiele w Czechach) z bogatą pianą (koniecznie czytaj dalej!) i wyraźną goryczką. Niepasteryzowane. W składzie znajdziemy m.in. cukier, chmiel, oraz chmielowy ekstrakt. Ciekawe dlaczego zdecydowali się na połączenie dwóch ostatnich składników...
Jeśli chodzi o zapach, to jest bardzo delikatny, może trochę za bardzo. Mam nadzieję, że się mylę, ale wydaje się troszkę uderzać spirytusem.
Smak jest podobny - bardzo przyjemny, ale troszkę za mało wyrazisty jak na moje podniebienie. I chociaż każdy łyk zostawia przyjemny i nienachalny smak w ustach to niestety nie czuć tej "wyraźnej goryczki", którą zachwalano na opakowaniu. Nie zmienia absolutnie faktu, że każdy łyk Poutnika przełyka się z niekłamaną przyjemnością. Brakuje jednak tego czegoś - tego co wyróżniłoby dzisiejszego bohatera od innych browarków.
Pewnie wypada mi jeszcze wspomnieć o kolorze - jasnozłoty, raczej standardowy.
Fakty:
Z zewnątrz:
Jeszcze rok temu, zanim zacząłem prowadzić tego bloga, pewnie nie sięgnąłbym po to piwo na sklepowej półce. Wyglądałoby trochę zbyt prosto i smutnie. Smukła, brązowa butelka, etykiety w złocie i srebrze z małym dodatkiem czerwieni. Jednak prowadzenie Jasnego Pełnego sprawiło, że teraz byłoby to jedno z pierwszych piw, które bym na tej półce zauważył. Bo może faktycznie etykiety wyglądają smutnie, ale przez to domowo. Widać, że to piwo nie jest produkowane przez koncern, tylko przez jakiś niewielki browar, który ma szansę dobrze rokować, jeśli chodzi o smak piwa.Ale do rzeczy - browarek nazywa się Poutnik - podobnie jak browar, który go produkuje. Z przedniej etykiety wyczytamy, że jest to tradycyjne piwo z wyżyn (zachodni kraniec wyżyny Czesko-Morawskiej). Zobaczymy też, że ma 14% ekstraktu. Szybki rzut oka na stronę internetową pozwoli nam stwierdzić, że 14% gatunek piwa jest produkowany tylko na Boże Narodzenie, Wielkanoc i specjalne okazje - zaczyna mi się to coraz bardziej podobać! Gdybym sam był piwowarem, to na pewno produkowałbym różne piwka na różne okazje - inne byłoby na gorący, wakacyjny urlop, a inne na chłodne (bo styczniowe) imieniny.
Dalej - z etykiety wita nas poutnik (czyli wędrowiec) z napisem pelhřimov (z początku myślałem, że oznacza to pielgrzym, ale jak się okazało to nazwa miejscowości, w której Poutnik jest produkowany) oraz z datą 1552 - to rok, w którym miasto Pelhřimov dostało pozwolenie na produkcję złocistego trunku. Na przedzie zobaczymy też medale z 2007, 2008 i 2009. Niestety na ich stronie internetowej nie ma nic o tym wspomnianego, więc nie wiem czy to coś znaczącego w historii tego piwka, czy raczej jakiś niszowy konkurs.
Zagadką dla mnie pozostaje obrazek na krawatce - beczka z trzema narzędziami (łopatą, i dwoma innymi, których nie potrafię rozpoznać). Z szybkiego rekonesansu wynika, że nie jest to powiązane ani z historią miasta, ani browaru - co to może być?
Z tyłu raczej standard - piwo typu pilzneńskiego (jak wiele w Czechach) z bogatą pianą (koniecznie czytaj dalej!) i wyraźną goryczką. Niepasteryzowane. W składzie znajdziemy m.in. cukier, chmiel, oraz chmielowy ekstrakt. Ciekawe dlaczego zdecydowali się na połączenie dwóch ostatnich składników...
Od środka:
Piwko zaraz po otwarciu wydaje donośny syk - to zwiastun mocnego nasycenia trunku. I tak jest w rzeczywistości! Po przelaniu trunku do szklanki pojawia się śliczna, gruba, puchata, biało-szarawa piana, która ani myśli opaść! Po dobrych 5 minutach dalej utrzymuje się na piwie, niesamowicie radując moje oczy - jak ja długo musiałem czekać na taką pianę! Ktoś kto "prenumeruje" wpisy w moim blogu zauważył pewnie, że obok "koncernowości", to brak piany lub jej mizerność jest tym co doskwiera mi najbardziej. A tutaj? W szklance mam z milion bąbelków, które wkładają masę trudu w to, żeby utrzymać tą białą powłokę, oddzielającą je od świata zewnętrznego. Trzeba im przyznać, że to zadanie wykonują na 6+!Jeśli chodzi o zapach, to jest bardzo delikatny, może trochę za bardzo. Mam nadzieję, że się mylę, ale wydaje się troszkę uderzać spirytusem.
Smak jest podobny - bardzo przyjemny, ale troszkę za mało wyrazisty jak na moje podniebienie. I chociaż każdy łyk zostawia przyjemny i nienachalny smak w ustach to niestety nie czuć tej "wyraźnej goryczki", którą zachwalano na opakowaniu. Nie zmienia absolutnie faktu, że każdy łyk Poutnika przełyka się z niekłamaną przyjemnością. Brakuje jednak tego czegoś - tego co wyróżniłoby dzisiejszego bohatera od innych browarków.
Pewnie wypada mi jeszcze wspomnieć o kolorze - jasnozłoty, raczej standardowy.
To że wszyscy producenci piw smakowych jako grupę docelową wybrali kobiety, nie znaczy, że wszystkie kobiety piją tylko piwa smakowe i prawdziwych nie tolerują :P Owszem, czasem się zdarza (chociaż mnie ostatnio ze 4 lata temu), ale to raczej podchodzi po kategorię "lemoniada" a nie "piwo", więc nie powinno być mieszane. No :)
OdpowiedzUsuńKarolinko - W sumie jak przeczytałem to zdanie jeszcze raz, to faktycznie mogło wyjść na to, że uznałem żeńską część społeczności za taką, która akceptuje tylko smakowe piwa.
OdpowiedzUsuńNie to jednak było moją intencją. Chodziło mi o tą część tej części, która dopuszcza piwa inne niż jabłkowe.
Mam nadzieję, że się wybroniłem? :)
Nie, no czepiam się po prostu ;) Uznajmy, że dość niefortunnie sformułowałeś zdanie, nie ma się z czego bronić.
Usuń