wtorek, 11 października 2011

Nawojkowy Leżajsk

Czasem jest tak, że w trakcie długiego i ciężkiego dnia, potrzeba chwili czasu żeby przysiąść, napić się pysznego zimnego piwka i po prostu zaplanować swój dalszy harmonogram. Do tego celu idealnie nadaje się prawdopodobnie najlepszy klub studencki w Krakowie – Nawojka. Mam nadzieję, że nikomu nie przejdzie nawet przez myśl, że ten wpis ma charakter komercyjny – ten kto mnie choć trochę zna, wie że Nawojka w moim sercu zajmuje specjalne miejsce. To tutaj na pierwszym, drugim i każdym kolejnym roku człowiek urywał się z wykładu, żeby w dobrym towarzystwie napić się zimniutkiego, złocistego trunku, to tutaj wyskakiwał z domu na mecze i nigdzie indziej tylko tutaj zostawił kawał swojego akademickiego życia.

W Nawojce mamy dostępnych kilka różnych gatunków piwka. Niestety wszystkie z nich to raczej szlagierowe produkty polskiego (akurat!) przemysłu browarniczego. Napijemy się tu m.in. Żywca, Tatry, Warki i naszego dzisiejszego bohatera – Leżajska Pełnego!
Niestety nie dysponuję zdjęciem z knajpki - nie miałem przy sobie aparatu, robić zdjęcia laptopem przy tej ilości ludzi się nie odważyłem :)


Fakty:

  • Leżajsk Pełny z Grupy Żywiec (pamiętam jeszcze te czasy, kiedy Leżajsk był produkowany u siebie, w niewielkim browarze o tej samej nazwie)
  • 5.5% woltażu, niestety na puszce brak informacji o ekstrakcie
  • Cena „Nawojkowa” – 4.50 zł


    Z zewnątrz:

    Pomimo wielu, bardzo rozlicznych zalet Nawojki (jak chociażby cena piwa, która na warunki knajpowo-klubowe w Krakowie jest wyjątkowo niska) piwo tutaj podawane ma kilka wad. Jedną z nich, która również dotyczy naszego bohatera jest opakowanie. Nie znajdziemy tutaj piw w szklanych butelkach, tylko wersje puszkowe. Dla osoby, która jest przyzwyczajona do pociągania browarka ze szklanej szyjki, pozostaje tylko przelanie piwka do kufla. Tutaj znajdziemy kolejne dwa minusy – pomimo tego, że na barze znajdują się firmowe kufle Leżajska, to pani za barem poda nam piwko w tym, co jej pierwsze wpadnie w ręce – ja dostałem w tradycyjnym żywieckim kuflu. Drugą znaczącą wadą jest to, że od kiedy Nawojka przeszła remont i zostały zamontowane „sportowe” telewizory, zaczęło tu ściągać coraz więcej kibiców. Nie byłoby w tym absolutnie nic złego, gdyby nie to, że na meczach piwko podawane jest w plastiku (tfu!), co w połączeniu z trunkiem z puszki, całkowicie zabija oryginalny smak piwa.

    Skupmy się jednak na dzisiejszej, na szczęście szklanej wersji. Po otwarciu puszki i przelaniu jej zawartości do kufla, piana bardzo szybko się ze mną pożegnała i pomimo prób jej „podniecania” nie została ze mną na dłużej niż kilkadziesiąt sekund. Poza tym nie ma się raczej do czego przyczepić. Piwko podane w przyjemnej na chłodny dzień niskiej temperaturze (ale nie lodowate), kufel szybko pokrył się delikatnym szronem. Kolor i nasycenie jest „koncernowe” – nie różni się niczym od Żywca, Tatry i innych molochowych browarów.


    Od środka:

    Niestety nigdy nie byłem wielkim entuzjastą Leżajska. Bardzo tego żałuję, bo nie jestem w stanie przywołać jego smaku z czasów, kiedy był rozlewany u siebie, według swoich receptur. Z braku odniesienia pozostaje mi tylko bazowanie na tym, co aktualnie piję, a w smaku jest to co najwyżej średnie. Może to za sprawą puszki, a może po prostu biorąc pod uwagę, że do tej pory pamiętam każdy łyk wczorajszego Ciechana, czy mojego ulubionego Pilsnera, ciężko mi znaleźć wiele plusów, przemawiających na korzyść Leżajska. W smaku jest troszkę gorzkie, ale ta goryczka bardzo szybko ucieka z ust. Nie wyróżnia się żadną smakową nutą, zapachową tym bardziej. W zasadzie to pod każdym względem średniak. Niby można by go wypić dla ochłody w gorący dzień, ale na jesień? Przy okazji Leżajska Pełnego, warto chyba wspomnieć o tym, że około pół roku temu pojawiła się wersja Niepasteryzowana. Zdarzyło mi się ją spożyć, nie powiem i mam co do niej mieszane uczucia, ale to chyba opowieść na inny wpis…


    Podsumowanie:

    Strasznie żałuję, że nie było mi dane spróbować niektórych piw, które już nie są produkowane. Na szczycie tej piramidy jest EB, z którym moje ostatnie wspomnienie, wiąże się z Jeanem Reno, który ów browar reklamował. W czołówce niechlubnego rankingu znalazłby się również Leżajsk. Jestem prawie pewny, że to fakt wykupienia tego browaru przez Grupę Żywiec zabił w nim jakąkolwiek oryginalność. Niestety nie będzie już możliwości tego sprawdzić. Trzeba chyba z tego wyciągnąć naukę i popróbować jak najwięcej piw, które pewnie wcześniej czy później również będą produkowane pod banderą koncernów.

    A co do mnie? Serdecznie zapraszam Was do Nawojki – to naprawdę knajpa z niesamowitym, studenckim klimatem, który da się poczuć dopiero po spędzeniu nieco czasu w tych murach. Kto wie? Może kiedyś się tu spotkamy i będzie nam dane wspólnie ponarzekać na dostępne tu piwka? A może nasze wspólne narzekanie wpłynie na zarząd knajpki i sprowadzą do swojego menu coś nowego? Z całego serca im tego życzę, bo dzisiejszy puszkowy Leżajsk Pełny przelany do Żywieckiego kufla zasłużył tylko na 4 kufelki, a niewielkim nakładem pracy mógłby być nieco wyżej.


    Po szybkim naładowaniu akumulatorów można z powrotem wrócić do rozplanowanej reszty dnia! Do zobaczenia w Nawojce!!

  • 6 komentarzy:

    1. Dziekuje za zdjęcie leżajskiego :) przyda mi się do prezentacji na temat browaru w Leżajsku:) a co to Twojego artykułu to masz całkowitą rację, że piwo nie jest wspaniałe, ale przyznam się, że z racji miejsca mojego zamieszkania ( Leżajsk ) pamietam jego idealny smak sprzed wielu lat. Nie wiem czy to przez to, że byłam młoda i wszystko mi smakowało.Żyję jednak wspomnieniami:)
      PS. wczoraj wypiłam 2 leżajskie niepasteryzowane - bombeczka:) pozdrawiam

      OdpowiedzUsuń
    2. Jedna kwestia - Leżajsk nigdy nie był niewielkimm browarem - powstał w II połowie lat 70-tych XX wieku i od razu jego zdolności produkcyjne sięgały przeszło 500 tyś hl. Także był co najmniej browarem średnim.

      OdpowiedzUsuń
    3. co do Leżajska niepasteryzowanego - uważam że takie wynalazki powinny być pasteryzowane - dla naszego dobra. wczoraj piłem i mi nie smakowało. teraz piję Leżajsk pszeniczne i też porażka - narzucający się aromat drożdży i kwaśny smak

      OdpowiedzUsuń
    4. Jeśli na puszcze w kodzie ostatnia literka to S to oznacza to, że był rozlewany w Leżajsku. Żeby trafić Skę trzeba się naszukać, ale warto. Nie tak dawno, Biedronka miała w ofercie śp. Leżajsk Mocny.

      No i można się Leżajska napić w Muzeum Browarnictwa w Leżajsku.

      OdpowiedzUsuń
    5. qurestwo jakich mało fuuuj! blee uehhghhhh bueleeee wali bajkami na denaturacie

      OdpowiedzUsuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      OdpowiedzUsuń