środa, 1 czerwca 2011

Amstel

Po krótkiej przerwie, związanej głównie z budową domu i pisaniem pracy magisterskiej wracam do Was nie tylko z nowym piwerkiem, ale również z mocnym postanowieniem - jeden wpis tygodniowo. Mam nadzieję, że czas mi na to pozwoli, bo ilość niespróbowanych jeszcze piwek jest tak duża, że zapewni mi robotę na co najmniej kilkanaście lat. Tym bardziej, że ostatnio moi Przyjaciele przywożą mi piwka ze swoich zagranicznych wojaży (bardzo, bardzo ślicznie za nie wszystkie dziękuję!!n!). Dzisiaj naszym bohaterem będzie holenderski Amstel.

Każdą osobę, która przywozi mi piwerko z zagranicy, proszę o krótki wpis na temat tego, jak wygląda piwna sytuacja w kraju, który odwiedzili. Po ile jest standardowe piwko? Jak z kulturą picia? Jakie są szlagierowe produkty? itp...
Na kilka zdań o piwnej Holandii skusiła się Karolina (serdecznie zapraszam na jej bloga!):

Jeśli chodzi o piwa, to z Holandią w pierwszej kolejności kojarzy się oczywiście Heineken. Ale, będąc na miejscu, da się zauważyć, że równie często spotykaną marką jest właśnie Amstel. Oba browary wywodzą się z Amsterdamu, przy czym Heineken (1864) jest kilka lat starszy od Amstela (1870).
Amstel powstał jako przeciwwaga dla masowo produkowanego i spożywanego w owym czasie w Holandii 'sharrebier', szybko warzonego (1 dzień, sic!) ale, które teoretycznie było lekkim piwem górnej fermentacji, ale praktycznie - niczym więcej jak słabiutkim trunkiem o śladowej zawartości słodu, który służył wyłącznie do picia, a nie do smakowania. Założyciele browaru, panowie De Pesters i Van Marwijk Kooy, byli ludźmi bywałymi: wizyty w Niemczech oraz próbowanie tamtejszych piw bawarskich utwierdziły ich w przekonaniu, że mogą zaoferować swoim rodakom coś, co naprawdę będzie można zwać piwem. Jak postanowili, tak też uczylini i w ten sposób nad brzegiem Amstel powstał browar, a piwo w nim warzone w krótkim czasie zyskało uznanie nie tylko w Niderlandach, ale i poza granicami kraju.
Z wód Amstel na szczęście nie czerpano wody do warzenia piwa. Rzeka służyła browarowi w inny sposób: zimą z jej bocznych kanałów wyrąbywano bloki lodu do chłodzenia zapasów. Od niej, oczywiście, wzięła się także nazwa.
W 1968 r. browar Amstela został przejęty przez Heinekena, więc obecnie obie marki są produkowane i dystrybuowane przez tę samą firmę. Chociaż obecnie wśród tysięcy innych, często lepszych i bardziej wyrazistych pilsnerów Amstel specjalnie nie imponuje, to jednak wciąż da się odróżnić od jeszcze bardziej nijakiego Heinekena." [ale to już moja prywatna opinia :) ]

Piwo w knajpie kosztuje co najmniej 2 euro za 0,2l. Najczęściej spotkamy tu objętości 0,2l i 0,33l, przy czym to drugie nazywane jest już "dużym piwem". W sklepie za puszkę 0,5l zapłacimy poniżej 1 euro, ale to już zależy, Amstel chyba coś koło ~0.70, a Heineken w granicach 0.90-1.00 euro, ale z kolei moje ulubione piwa są tak po 1,10 - 1,50, ale przeważnie są to trunki belgijskie.

Po tak obszernym opisie, nie pozostaje mi nic innego jak tylko przejść do oceny samego piwka.


Fakty:

  • Piwo produkowane przez browar Amstel, wykupiony już jednak przez Heinekena
  • 5% alkoholu
  • Cena - około 0,70 ojro

    Z zewnątrz:

    Puszka jest pomalowana w ładne biało-czerwono-złote barwy. Wszystko się ze sobą ładnie komponuje. Strasznie chciałbym, żeby otwarcie puszki nie było w losowym miejscu, tylko nad głównym logiem piwa, ale to chyba zbyt podniosłoby koszty (ot takie moje małe widzimisię :) ). Nie znajdziemy tu dużo informacji - skład (woda, chmiel, słód), numer na infolinię, datę ważności, złoty medal z Amsterdamu z 1883 roku - wszystko korporacyjne i standardowe... Miłym akcentem jest podanie temperatury, w której piwko będzie idealne do spożycia (6C-8C). Nic więcej do dodania, bo nic więcej na tej puszce nie znajdziemy...

    Od środka:

    Zaraz po otwarciu - z puszki wydobył się dziwny zapach, nie przypominający w ogóle zapachu piwa. Po przelaniu do kufelka, zapach znika. Pojawia się natomiast ładna biała piana. Po chwili znika, ale jej resztki zostają z nami do ostatniego łyka.
    W smaku słabiak - wodniste, bez charakteru, goryczki, ale nie wykręca. Trochę przypomina piwa lane w krakowskich knajpach. Do samotnego, wieczornego delektowania się piwnym smakiem się według mnie nie nadaje...

    Podsumowanie:

    W Amstelu czuć i widać korporacyjną rękę. Jest zdecydowanie bardziej nastawiony na masową produkcję, która zadowoli gusta większości, niż dla tych, którzy szukają w piwie czegoś wyjątkowego. Jestem pewien, że smak Amstela nie zapadnie mi w pamięci, ale będzie się przewijał przez inne piwa produkowane masowo. Ode mnie - 4 kufelki i do spania :)


    P.S. Olbrzymie podziękowania dla Karolinki za opis i przede wszystkim za prezent, który mogłem dzisiaj opisać!!!