Każdą osobę, która przywozi mi piwerko z zagranicy, proszę o krótki wpis na temat tego, jak wygląda piwna sytuacja w kraju, który odwiedzili. Po ile jest standardowe piwko? Jak z kulturą picia? Jakie są szlagierowe produkty? itp...
Na kilka zdań o piwnej Holandii skusiła się Karolina (serdecznie zapraszam na jej bloga!):
Jeśli chodzi o piwa, to z Holandią w pierwszej kolejności kojarzy się oczywiście Heineken. Ale, będąc na miejscu, da się zauważyć, że równie często spotykaną marką jest właśnie Amstel. Oba browary wywodzą się z Amsterdamu, przy czym Heineken (1864) jest kilka lat starszy od Amstela (1870).
Amstel powstał jako przeciwwaga dla masowo produkowanego i spożywanego w owym czasie w Holandii 'sharrebier', szybko warzonego (1 dzień, sic!) ale, które teoretycznie było lekkim piwem górnej fermentacji, ale praktycznie - niczym więcej jak słabiutkim trunkiem o śladowej zawartości słodu, który służył wyłącznie do picia, a nie do smakowania. Założyciele browaru, panowie De Pesters i Van Marwijk Kooy, byli ludźmi bywałymi: wizyty w Niemczech oraz próbowanie tamtejszych piw bawarskich utwierdziły ich w przekonaniu, że mogą zaoferować swoim rodakom coś, co naprawdę będzie można zwać piwem. Jak postanowili, tak też uczylini i w ten sposób nad brzegiem Amstel powstał browar, a piwo w nim warzone w krótkim czasie zyskało uznanie nie tylko w Niderlandach, ale i poza granicami kraju.
Z wód Amstel na szczęście nie czerpano wody do warzenia piwa. Rzeka służyła browarowi w inny sposób: zimą z jej bocznych kanałów wyrąbywano bloki lodu do chłodzenia zapasów. Od niej, oczywiście, wzięła się także nazwa.
W 1968 r. browar Amstela został przejęty przez Heinekena, więc obecnie obie marki są produkowane i dystrybuowane przez tę samą firmę. Chociaż obecnie wśród tysięcy innych, często lepszych i bardziej wyrazistych pilsnerów Amstel specjalnie nie imponuje, to jednak wciąż da się odróżnić od jeszcze bardziej nijakiego Heinekena." [ale to już moja prywatna opinia :) ]
Piwo w knajpie kosztuje co najmniej 2 euro za 0,2l. Najczęściej spotkamy tu objętości 0,2l i 0,33l, przy czym to drugie nazywane jest już "dużym piwem". W sklepie za puszkę 0,5l zapłacimy poniżej 1 euro, ale to już zależy, Amstel chyba coś koło ~0.70, a Heineken w granicach 0.90-1.00 euro, ale z kolei moje ulubione piwa są tak po 1,10 - 1,50, ale przeważnie są to trunki belgijskie.
Po tak obszernym opisie, nie pozostaje mi nic innego jak tylko przejść do oceny samego piwka.
Fakty:
Z zewnątrz:
Puszka jest pomalowana w ładne biało-czerwono-złote barwy. Wszystko się ze sobą ładnie komponuje. Strasznie chciałbym, żeby otwarcie puszki nie było w losowym miejscu, tylko nad głównym logiem piwa, ale to chyba zbyt podniosłoby koszty (ot takie moje małe widzimisię :) ). Nie znajdziemy tu dużo informacji - skład (woda, chmiel, słód), numer na infolinię, datę ważności, złoty medal z Amsterdamu z 1883 roku - wszystko korporacyjne i standardowe... Miłym akcentem jest podanie temperatury, w której piwko będzie idealne do spożycia (6C-8C). Nic więcej do dodania, bo nic więcej na tej puszce nie znajdziemy...Od środka:
Zaraz po otwarciu - z puszki wydobył się dziwny zapach, nie przypominający w ogóle zapachu piwa. Po przelaniu do kufelka, zapach znika. Pojawia się natomiast ładna biała piana. Po chwili znika, ale jej resztki zostają z nami do ostatniego łyka.W smaku słabiak - wodniste, bez charakteru, goryczki, ale nie wykręca. Trochę przypomina piwa lane w krakowskich knajpach. Do samotnego, wieczornego delektowania się piwnym smakiem się według mnie nie nadaje...
Podsumowanie:
W Amstelu czuć i widać korporacyjną rękę. Jest zdecydowanie bardziej nastawiony na masową produkcję, która zadowoli gusta większości, niż dla tych, którzy szukają w piwie czegoś wyjątkowego. Jestem pewien, że smak Amstela nie zapadnie mi w pamięci, ale będzie się przewijał przez inne piwa produkowane masowo. Ode mnie - 4 kufelki i do spania :)P.S. Olbrzymie podziękowania dla Karolinki za opis i przede wszystkim za prezent, który mogłem dzisiaj opisać!!!